poniedziałek, 1 czerwca 2015

5.Zazdrosny Leo

  Piątek rano...7:30. "Nie wstanę"- pomyślałam sobie.Po chwili do mojego pokoju wparował nie kto inny jak Leo.
   -Wstawaj!- wydarł się.
   -Daj mi spokój, już wstaję- odrzekłam zdenerwowana.
  Ściągnął mnie z łóżka, położył coś na szafce i wyszedł. Był jakiś dziwnie zdenerwowany. To pewnie przez tę akcję z Charliem. Przecież nie jesteśmy razem i do tego znamy się 5 dni. Co to ma w ogóle być?
  Wstałam, ubrałam się i zeszłam na dół. Wszyscy zbierali się w pośpiechu, tylko ja stałam bezczynnie, gdyż byłam przygotowana do wyjazdu. Obserwowałam z wysokości schodów, jak uwijają się jak mrówki. 
  Gdy tylko weszłam do szkoły, od razu zostałam oblężona przez swoja klasę. Rozmawialiśmy normalnie do czasu, gdy niedaleko nas pojawiła się Ana. Przecież miała zostać wywalona ze szkoły. Czyżby dyrektorek ją oszczędził... Usiadła na przeciwko mnie i patrzyła się na mnie, jakby chciała mnie zabić. Ja siedziałam pewna siebie i śmiałam się z kolegami z klasy. Denerwowała mnie jej postawa, wiec postanowiłam iść gdzie indziej. Że też musiałam iść właśnie tam, gdzie nie było ani żywej duszy. Ana śledziła mnie i weszła za mną do ciemnego korytarza. 
   -Czego chcesz?- zapytałam odwracając się bezsilnie.
   -Musiałaś donieść na mnie dyrektorowi? Nie spodziewałabym się, że to akurat ty mnie wydasz- rzucała się do mnie o wiele niższa, ruda i wredna dziewczyna.
   -Nie jestem aż tak nieuczciwa- powiedziałam twardo stojąc na ziemi. 
   -Mam tu znajomości i mogę w każdej chwili usunąć cię z twojej 'wymarzonej' szkoły- chciała być chytra lecz nie wyszło jej to.
   -Tak się składa, że mam haka na twojego tatusia i nic mi nie może zrobić- przeszłam obok niej i chciałam już iść, gdy złapała mnie za nadgarstek. 
   -Czy ty myślisz, że tak łatwo się od ciebie odczepię- krzyknęła zezłoszczona i próbowała wykręcić mi rękę. 
   -Popatrz na siebie. Jesteś dziwaczna i nikt cię nie lubi. Weź się w garść i nie zawracaj mi głowy- uwolniłam się z jej uchwytu i odsunęłam, a wychodząc z nieuczęszczanego korytarza natknęłam się na Leo.
   -Czy ty mnie śledzisz? Cały dzień jesteś gdzieś w pobliżu. Zajmij się swoimi sprawami- zbulwersowałam się i poszłam na lekcję.
  Dzień  w szkole minął mi dosyć fajnie. Any już później nie było w szkole, ale Leo wciąż za mną łaził. O co mu mogło chodzić?
  Po powrocie do domu spakowałam się na trening i zeszłam na obiad. Usiedliśmy wszyscy razem, jak prawdziwa rodzina i kulturalnie zjedliśmy obiad. Dziś umówiłam się z Charliem na wypad do kina, więc musiałam spieszyć się z powrotem z treningu. Przed wyjściem wpadłam na swojego sąsiada. I to dosłownie wpadłam i przewróciłam się razem z nim na schodach. Od razu zaczęłam go przepraszać i pozbierałam się z podłogi. On tylko siedział i się śmiał. Dziwne to było.
   -Czyli jednak na mnie lecisz- chyba zaczął grać w otwarte karty, tak jak to robił Charls, który nie ukrywał, że mu się podobam.
   -Weź przestań. Chodź, pomogę ci wstać- podciągnęłam chłopaka do góry.
   -Może pójdziemy gdzieś jak wrócisz, co?
   -Nie no, przepraszam cię, ale juz umówiłam się z Charlsem. Może jutro?- następnego dnia bowiem nie miałam treningu i cały dzień zamierzałam spędzić w domu.
   -Sorry. Jutro nie dam rady, bo idziemy nagrywać piosenkę do studia. A może poszłabyś z nami co?- zaproponował entuzjastycznie.
   -Jasne! Przyjmę to jak zaszczyt- uśmiechnęłam się.
   -A co powiesz na imprezę dziś? Mój kumpel organizuje urodziny, a z Charlsem przecież nie będziesz siedziała do 21:00...- zaproponował uroczo się uśmiechając.
   -No wiesz... Może pójdę- zawstydziłam się nieco.
   -Przecież wiem, że chcesz. To dziś o 21:00- powiedział śmiejąc się i puszczając mi oczko.
   -Dobra. Teraz lecę pa.
   -A tak swoją droga, to dokąd ty tak codziennie chodzisz? Jeszcze z tą torbą.
   -Nieważne- powiedziałam niemal krzycząc, gdyż zamykałam już drzwi wejściowe.
  Dziś miałyśmy trening wytrzymałościowy. Biegałyśmy pełne długości boiska. Nie zdziwiło mnie, że moja kondycja była najlepsza, ale musiałam się wziąć za siebie. Niemal w ogóle nie ćwiczyłam poza  treningami. Po skończonej sesji wytrzymałościowej, trener znów zaprosił mnie do siebie. 
   -Od poniedziałku zaczynasz treningi z męską drużyną. Przygotowania do meczów możesz przechodzić w innej drużynie, ale przynajmniej jak na razie, mecze będziesz rozgrywała z damskim teamem- powiedział i wyprosił mnie nie zbyt uprzejmym ruchem ręki.
   -Dobrze. Dziękuje- odpowiedziałam nieco zniesmaczona.
  Wychodząc porozmawiałam jeszcze chwilę z Louisem, lecz okazało się to błędem. Przez szklane drzwi ujrzałam przechodzącego obok Charliego. Chciałam od razu się schować, ale on spojrzał się do środka, ustał i spojrzeniem zawołał mnie na zewnątrz. Pożegnałam się z cudownym recepcjonistą i wyszłam. 
   -Co ty tam robiłaś?- zapytał zaskoczony.
   -To jest właśnie ta tajemnica, której nie mogłam ci wyjawić. Tylko proszę cię, nie mów nic nikomu. Zrobisz to dla mnie?- spojrzałam na niego swoimi pięknymi, niebieskimi oczętami.
   -Ale... Czy ty tutaj trenujesz? Ty w ogóle umiesz grać w piłkę?
   - No jak widać tak. Ale obiecaj, że nie powiesz nic Leo.
   -Dobrze, nie powiem. Ale nasza dzisiejsza randka jest aktualna , prawda?
   -Nie odbieraj tego jako randki. To po prostu wypad do kina z kumplem- powiedziałam uśmiechając się i nie dowierzając. 
   -Dobra. Jak chcesz. Dla mnie to randka.
   -To cię zmartwię, bo o 21:00 idę z Leo na imprezę do jakiegoś kumpla.
   -Że co? No ładnie. Leo odbija mi dziewczynę.
   -Hej! Nie jestem twoją dziewczyną i najprawdopodobniej nigdy nie będę- zażartowałam.
   -Jeszcze się zdziwisz.
   -Nie sądzę- zaśmiałam się, a on wziął mnie za rękę. Od razu puściłam jego dłoń. Zaczął mnie już lekko denerwować.
  Doszliśmy do domu. Ja poszłam się przebrać i wziąć prysznic, a on pogodzić się z Leo, gdyż ten miał na niego focha, po wczorajszym zajściu. 
  W  kinie bawiliśmy się wspaniale. Charlie wybrał komedię i śmialiśmy się przez cały film. Charls odprowadził mnie do domu, lecz nie wszedł nawet na moment, za to gdy miałam już wejść do domu, on chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Próbował mnie pocałować, ale uchyliłam się. Wcześniej zauważyłam Leo patrzącego przez okno. 
   -Powinieneś już iść- powiedziałam uśmiechając się szeroko.
   -Jesteś pewna? Przecież wiem, że ci się podobam- odparł i wciąż trzymał mnie w uścisku.
   -Tak, jestem pewna- stwierdziłam nieco oschle, ale wciąż z uśmiechem na twarzy. Skrzyżowałam ręce na jego klatce piersiowej i powoli wyślizgnęłam się z silnego uścisku.
   -Do jutra- rzekłam wchodząc do domu.
   -Ok. Więc do zobaczenia na nagraniu- powiedział zrezygnowany i odszedł.
  Było już wpół do dziewiątej. Musiałam szykować się na imprezę z Leo. Poszłam na górę i zdążyłam się przebrać, gdy wszedł elegancko ubrany i z idealnie ułożoną fryzurą. Wyglądał trochę jak książę z bajki i brakowało mu już tylko białego rumaka.
   -Idziemy?- zapytał uszczęśliwiony i niemogący oderwać ode mnie oczu Leo.
   -Jasne, tylko wezmę telefon.
  Byłam ubrana w czarną bluzkę do pępka, z inicjałami Dean'a Ambrose i białe spodnie z krótkim stanem. Mój brzuch był odsłonięty. Założyłam czarne balerinki, czarną, krótką bluzę i wyszliśmy.
  Na imprezie dobrze się bawiliśmy. Wielu chłopaków wciąż za mną chodziło. Nie przejmowałam się nimi i bawiłam na całego (tak alkohol też był). Leo był nieco zazdrosny o moich adoratorów, ale po jakichś dwóch godzinach wyluzował się i zaczął tańczyć. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam rozmawiać z Maxem. Był to jakiś młody piosenkarz, tak jak Leo. Zapoznaliśmy się bliżej i przetańczyliśmy razem całą imprezę.
  Gdy wszyscy zaczęli się już zbierać, ja i Max wyszliśmy na zewnątrz. On objął mnie w talii i chcieliśmy już iść do domu, gdy nagle ktoś rzucił się na Maxa z pięściami.Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To był Leo. Zaczął się z nim bić i obaj leżeli na trawie. Za chwilę przybiegło kilku chłopaków i rozdzieliło ich. Agresorowi nic się nie stało poza stłuczonym nosem i rozciętą górną wargą, za to Max był cały we krwi. Zmartwiłam się nie tylko dla tego, że mogło stać się mu coś poważniejszego, ale także dlatego, że Leo mógł ponieść za to konsekwencje. Po Maxa przyjechała karetka i pojechał do szpitala. W tm czasie Leondre zdążył się oddalić na dobre kilkaset metrów. Pobiegłam za nim. Gdy już go dogoniłam, spytałam:
   -Czemu to zrobiłeś? Czy ty zdajesz sobie sprawę, jakie konsekwencje mogą cię teraz spotkać?
  On tylko spojrzał się na mnie i jakby chciał powiedzieć: "Czy nie widzisz, co ja dla ciebie robię?"
   -Na prawdę chyba jesteś głupszy niż myślałam, albo po prostu wstawiony. I to w wieku szesnastu  lat. Człowieku, czy ty w ogóle myślisz co ty robisz?- krzyczałam na niego.
  On znów tylko popatrzył się na mnie i dumnym krokiem, z lekko opuszczona głową podążał przed siebie. Gdy dotarliśmy przed dom, złapałam go za rękę i odwróciłam w moja stronę. Wyciągnęłam chusteczkę i delikatnie otarłam mu krew z ust i brody. Leo stał posłusznie i czekał, aż pozwolę mu iść. Gdy już go puściłam, on odwrócił się i miał wejść do domu, lecz zawahał się. Stałam odwrócona do niego plecami i myślałam nad tym, co się stało. Nagle poczułam ciepła na plecach i ręce obejmujące mój pas. Leo pocałował mnie w policzek i wszedł do domu. Niedługo później także weszłam i położyłam się spać. Była 2 w nocy i rodzice na szczęście już spali. Gdyby Carol zobaczyła Leo w takim stanie, zrobiłaby wielką aferę. 
  Po dłuższych przemyśleniach doszłam do wniosku, że po prostu 

Leo był o mnie zazdrosny.

------------------------------------------------------

Witajcie! Oto kolejna część losów głównej bohaterki, El. Mam nadzieję, że wam się podoba i wyrazicie to w komentarzach. Ale nie ukrywam, że krytyka milej widziana ;-)

2 komentarze:

  1. Hejj :*
    Rozdział świetny :)
    Charlie jest trochę namolny... no ale ok xd
    Zazdrosny Leo jest odrobinkę (bardzo) niebezpieczny xDD
    El ochrzaniła go za to, że nie chciał jej stracic ✓
    Czekam na następny rozdział :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No heeej! Charlie właśnie ma być jak najbardziej namolny, żeby El miała dylemat... Jest jeszcze niepewna czego chce i jeszcze nie raz ochrzani Leo :*

      Usuń