7.Już zawsze będziemy razem, moja księżniczko
Od afery z Leo i Charliem minął miesiąc. Starałam się ich jakoś pogodzić i nie okazywać wobec nich żadnych uczuć. Przez ten miesiąc jednak nie odezwali się do siebie ani słowem. Nie chciałabym, żeby przeze mnie zakończyła się ich przyjaźń.
Piątek wieczór. Od razu po treningu przyszłam do domu. Szybko rzuciło mi się w oczy, że ktoś u nas jest. Chciałam już wchodzić na schody, gdy odwróciłam się i spojrzałam na wieszak z kurtkami. Płaszcz Charliego. Czyli się pogodzili. Byłam w siódmym niebie. Chciałam wbiec po schodach, ale w ostatniej chwili usłyszałam:
-El! Przyszedł do ciebie jakiś list. Chodź, bo zaraz go otworzę- krzyknął Joey.
-Już idę- z niechęcią udałam się do kuchni.
-Łap. Od jakiegoś wydziału sportowego czy jakoś tak...
-Co?!
-No tak. O co chodzi?
-Nic takiego- szybko otworzyłam list i przeczytałam pismo.
Zaczęłam skakać, krzyczeć i przeklinać po polsku. Joey nie wiedział co się dzieje. Rzuciłam mu się na szyję i zaczęliśmy świętować. Po chwili do kuchni wbiegł zaniepokojony Alex.
-Co się dzieje?
-Nie wierzę! Decyzja jest pozytywna. Tak się cieszę. Muszę iść do Leo- krzyknęłam i pobiegłam na górę.
Wbiegłam do pokoju bez pukania. Od razu zaczęłam się drzeć:
-Chłopaki! Rozumiecie? Ja przeszłam! Przeszłam- rzuciłam się im na szyje.
-El. Uspokój się. Co się stało? Tylko mów wyraźnie i powoli- uspokajał mnie Leo.
-Dobra. Powiem ci kiedy indziej. Teraz wam nie przeszkadzam- powiedziałam pełna entuzjazmu.
-Ale zaczekaj. Chcielibyśmy cieszyć się z tobą- uśmiechnął się.
-To później. Muszę lecieć. Pa.
-Do zobaczenia- krzyknęli.
-Wychodzę- wydarłam się i wybiegłam z domu.
Poszłam nie gdzie indziej, jak do Louisa. Gdy weszłam do szklanego budynku, w którym nie byłam od 2 tygodni, zobaczyłam śpiącego recepcjonistę.
-Wstawaj! Świętuj ze mną! Idziemy na imprezę- krzyknęłam wychylając się przez niską ladę, aż spadł z krzesła.
-Nie krzycz tak głośno. Ludzie chcą tu spać- odparł zaspany.
-Idziemy dziś na imprezę. Szykuj się. Wyruszamy o dziewiątej- puściłam mu oczko, a ten wstał z podłogi.
-Ale co się stało?
-Od dziś gram w lidze męskiej! Udało się! Trzeba to uczcić, a bez dorosłego nie wpuszczą mnie do klubu- powiedziałam uszczęśliwiona.
-To świetnie. Gratulacje! Zajadę po ciebie wpół do dziewiątej i ruszamy- krzyknął zabawnie.
-Co tu się dzieje? Kto się ta wydziera?- wszedł trener damskiej drużyny.
-Witam! Właśnie dostałam się do męskiej ligi. W końcu nie będę musiała grać w tych nudnych turniejach.
-Hej! Dla ciebie są nudne, ale dla innych mogą być pełne emocji. I gratuluję. Życzę powodzenia- uśmiechnął się chyba pierwszy raz w życiu.
-Dziękuję- odwzajemniłam się.
-Dobra, lecę jeszcze do Carol. Ona siedzi w pracy i nawet nie wie co się dzieje. Pa- ucałowałam Louisa i wyszłam.
Po mieście poruszałam się biegając, więc w pracy Caroliny byłam już po piętnastu minutach. Wbiegłam na siłownię i z uśmiechem na twarzy przytuliłam tę niewysoką blondynkę.
-Dobrze. Na dziś będziemy już kończyć- powiedziała do klientki szczerząc przy tym zęby.
-El. Co się stało?
-Może usiądźmy...- zaproponowałam i spoczęłyśmy na ławeczce.
-Co takiego się wydarzyło?
-Więc tak... Jakiś miesiąc temu zapisałam się do damskiego klubu piłkarskiego i od razu wysłałam prośbę do Związku Piłkarskiego, o przeniesienie do męskiej ligi. W damskim zespole tylko się marnowałam, więc trenowałam z chłopakami, ale także byłam za dobra. To przeniesienie do innej ligi, byłoby dla mnie ogromnym sukcesem, gdyż to już inny poziom. Czekałam więc miesiąc na tę decyzję i w końcu przyszła. Jestem w męskiej lidze!!! Cieszysz się prawda?
-No jeżeli ty się cieszysz to ja też. I już wiem, gdzie tak znikałaś popołudniami- uśmiechnęła się i przytuliła mnie.
Razem wróciłyśmy do domu. Ja, Alex, Carol i Joey zjedliśmy z tej okazji masę lodów. Wiem, że nie powinnam, ale to wyjątkowa okazja. Trochę było mi kogoś brak, ale nie tak od razu zorientowałam się kogo. Po miłej lodowej uczcie wbiegłam na górę. "Zapomnieliśmy o Leo"- pomyślałam i wbiegłam do jego pokoju.
-Ups. Przepraszam. Kiedy będziesz miał chwilkę? Muszę ci coś powiedzieć- powiedziałam nieco zaskoczona wiedząc ładną blondynkę siedzącą na łóżku Leo.
-Yyyy... El, to jest Ericka. Ericka to El- podałyśmy sobie ręce.- Przyjdę za kilka minut, ok?
-Dobra, nie ma sprawy. To czekam- wyszłam uśmiechnięta.
Zaczęłam przygotowywać się do imprezy z Louisem. Zdążyłam ubrać się, wyprostować włosy 'na blachę' i dopasować wszystkie dodatki, a Leo nadal nie było. Słyszałam jak śmiali się za ścianą. Zrobiło mi się trochę przykro, gdyż on nie był już o mnie tak zazdrosny, olewał mnie, nie starał się o mnie i do tego siedział właśnie z jakąś dziewczyną tak niedaleko mnie. To pewnie przez moje zachowanie w ostatnim miesiącu. Wolałam chodzić po mieście ze znajomymi, niż spędzać czas z Leo. Mogło mu się zrobić przykro.
Przyjechał Louis. "No ni. Powiem mu kiedy indziej"- pomyślałam i zeszłam na dół. Tym razem ubrana byłam w białe, podarte spodnie, czarną, ściśle dolegającą do ciała bluzkę (tym razem z inicjałami Kevina Owensa), srebrne Nike Hypervenom Liquid Diamond i czarny sweterek. Louis zagwizdał na mój widok. Chciałam już wsiąść do samochodu, gdy przypomniałam sobie o jednej rzeczy. Podbiegłam do drzwi, otworzyłam je i krzyknęłam:
-Wychodzę! Wrócę późno.
-Dobrze. Tylko oby przed szóstą- usłyszałam głos Joeya, tak Joeya.
-Ok- zaśmiałam się i udałam do srebrnego BMW.
Gdy dotarliśmy do klubu, zjawił się tłum chłopaków. Brakowało mi chodzącego za mną tłumu, gdyż w szkole, ukrywałam się, by tylko za mną nie łazili. Na początku tańczyłam i piłam tylko z Louisem, lecz potem bawiłam się z każdym chłopakiem, który zaprosił mnie do tańca. Było ich wielu, więc nawet nie zorientowałam się, gdy była już trzecia i moje stopy spuchły niewiarygodnie. Na szczęście mój organizm nie przyswajał alkoholu, więc pijana nie mogłabym być. Piłam tylko i wyłącznie po to, żeby innym było raźniej, mimo, iż miałam dopiero piętnaście lat. Odszukałam Louisa wśród tańczących ludzi i powiedziałam:
-Hej! Ja już się zbieram. Tylko pamiętaj. Nie prowadź po alkoholu- zaśmiałam się i tanecznym krokiem wyszłam z klubu.
Z Louisa , jako szofera nie było już żadnego pożytku, więc na piechotę udałam się do domu. Wędrowałam sama jakąś godzinę, lecz później zaczął za mną iść jakiś dziwny chłopak w kapturze. Na szczęście znajdowałam się blisko domu. Nie byłam zbytnio przestraszona, gdyż nie bałam się 'dzieci ulicy'. Nagle chłopak zaśmiał się po cichu. Od razu rozpoznałam ten śmiech.
-Leo! Co ty tu robisz?- powiedziałam odwracając się. Nie wiadomo jakim cudem, znajdował się tuż przede mną. Zlękłam się neico.
-Będziesz tak stał, czy odpowiesz mi na pytanie?- zapytałam zaniepokojona.
On nic nie mówiąc wziął mnie na ręce i udał w stronę domu. Mi to nie przeszkadzało, gdyż z moimi stopami na prawdę nie było dobrze. Leo zaniósł mnie na górę i poszedł do swojego pokoju, a ja podziękowałam mu po cichu i udałam się do swojego. Wzięłam szybki prysznic i szykowałam się do spania. Lampka, która jako jedyna rzucała światło na mój pokój, znajdowała się na szafce przy drzwiach. Stałam tyłem do wejścia, gdy nagle lampa zgasła. W pokoju zrobiło się ciemno, a moje serce zaczęło mocniej bić. Poczułam oddech na swoich plecach. To na prawdę mógł być każdy. Zaczęłam ciężej oddychać i ani drgnęłam. Tajemniczy ktoś szedł w moją stronę. Poczułam czyjeś ręce oplatające mój brzuch.
-Nie bój się moja księżniczko- wyszeptał mi do ucha.
Moje mięśnie dziwnie się rozluźniły. Poczułam ogromną ulgę, gdyż tajemniczym ktosiem był nie kto inny, jak Leo. Moje obawy nie całkiem jednak ustąpiły, ponieważ mój sąsiad już wcześniej zachowywał się bardzo dziwnie. Położył mi głowę na ramieniu i zaczął delikatnie się kołysać.
-Leo. Czy na pewno wszystko gra?- zapytałam delikatnie.
-A czemu coś miałoby być nie tak?
-Jesteś jakiś inny.
-Zmieniam się dla ciebie princesko- pocałował mnie w policzek, a ja już nic nie mówiłam.
-Kocham cię- powiedział Leondre.
-Teraz na prawdę zaczynam się ciebie bać- powiedziałam i odwróciłam się w stronę chłopaka.
Oniemiałam. Stałam jak wryta i nie wiedziałam, czy zostać w tymże pokoju, czy jednak uciec jak najdalej. Moje serce znowu zaczęło bić jak szalone.
-Czy coś nie tak? -spytał.
-Ty... Co jest z twoimi oczami? One są czerwone- powiedziałam jakby nieobecna, gdyż zauroczyły mnie jego bordowe oczęta.
-Nic takiego. Nie martw się księżniczko- pocałował mnie w czoło.
-Leo. Boję się.
On nic nie mówiąc położył mnie na łózko i spoczął koło mnie. To było na prawdę dziwne uczucie. Ten inny Leo leżał koło mnie, a ja nie wiedziałam co robić. Przytuliła się do mnie i zasnął. W mojej głowie pojawiło się wiele pomysłów, jak wydostać się z pokoju. Ostatecznie zostałam w uściskach Leo. Około szóstej, śpiący 'królewicz obudził się na chwile i powiedział:
-Już zawsze będziemy razem, moja księżniczko.
Następnie zasnął, a ja razem z nim.
-------------------------------------------
No i kolejny romantyczny rozdział. Na brak weny polecam nic innego, jak pyszny soczek brzoskwiniowy- najlepszy :D Piszajcie swoje opinie w komentarza i zapraszajcie przyjaciół do czytania ;-)
Czekam na next ;*
OdpowiedzUsuńCuuudo ♥
OdpowiedzUsuńNa serio, świetny rozdział <3
Szczerze?? Ja też zaczynam się powoli bać Leo... Taki jakiś tajemniczy... I te oczy :/
On coś brał?? xd
Ale miło, że pokazał się od tej romantycznej strony:)
Czekam na następny ;*
Dziękuję :* Tak jak napisałam, soczek najleeeepszy. Leo nic nie brał, ale to księzyc i trochę nawiedzone klimaty. El musiała się strasznie bać, leżąc z gościem o czerwonych oczach :D
Usuń