niedziela, 31 maja 2015




4.Szkolna afera. Leo miał racje.

  Rano wszystko przebiegło tak, jak poprzedniego dnia. Carol znów zaspała, Leo nie zjadł śniadania, gdyż układał włosy. Tym razem do szkoły pojechaliśmy autobusem, ponieważ Alex nie mógł nas odwieźć. Usiadłam z Aną, którą od razu spostrzegłam wchodząc do środka. 
   -Hej! Będę miała dziś dla ciebie zadanie. Tylko nie mów nikomu- uśmiechnęła się.
   -Cześć. No dobrze. Ciekawe o co może chodzić- powiedziałam.
   -Nie ważne. Później się dowiesz. 
  Gdy dojechałyśmy Ana zaprowadziła mnie za szkołę, gdzie nikogo nie było.
   -Masz tu parę działek i do końca dnia mają ci zejść. Popytaj ludzi- wyciągnęła rękę, w której trzymała foliowe torebeczki z białym proszkiem.
   -Co? Czy ty jesteś dilerem?- zapytałam.
   -Czy coś ci nie pasuje? Uważaj jak do mnie mówisz. Mnie się nie odmawia- powiedziała ze złością w oczach, gdyż czuła, że nie chcę się z nią zadawać.
   -Słuchaj. Nie zamierzam wplątywać się w jakieś chore afery z narkotykami.
   -Mnie to nie obchodzi. Już o mnie wiesz, jesteś lubiana, więc musisz to zrobić.
   -Nie! Nie zamierzam. I chyba zgłoszę to dyrektorowi- powiedziałam już niemal krzycząc.
  Odwróciłam się i chciałam już iść, gdy Ana zamachnęła się, chcąc uderzyć mnie w twarz. Niestety byłam szybsza i często oglądałam wrestling. Jednym 'ciosem Supermana (akcja mojego idola, Romana Reignsa)' doprowadziłam ją do stanu nieprzytomności. Zza rogu wybiegł jeden z nauczycieli, a za nim kilku uczniów starszych klas.
   -Co ty robisz? Weźcie ją do dyrektora i to już- krzyknął, a ja pewnym krokiem, sama udałam się do gabinetu dyrektora.
  Wchodząc ujrzałam łysego, moim zdaniem zjaranego faceta, który siedział z nogami założonymi na biurko.
   -O co chodzi?- zapytał.
   -Zaraz przyjdzie tu nauczyciel, to panu opowie- powiedziałam siadając na wygodne krzesło.
  Przyszedł dokładnie ten gość, który wbiegł tam jako pierwszy. Opowiedział łysemu wszystko po kolei po czym wyszedł. Zostałam z dyrektorem sam na sam. On pochylił się nad biurkiem, oparł na nim ręce i spojrzał na mnie. Ja zrobiłam to samo i zajrzałam mu w głąb oczu. Wiedziałam już niemal wszystko. On się bał, tylko jeszcze nie wiedziałam czemu.
   -Dlaczego ją uderzyłaś?- zapytał.
   -To ona pierwsza chciała mnie uderzyć, ja tylko się broniłam- odpowiedziałam ze stoickim spokojem nie odpuszczając zabójczego spojrzenia.
   -Tak? To ciekawe, bo nauczyciel mówił, że to ty się na nią rzuciłaś z pięściami- odparł niepewnie,
   -Na prawdę?- zapytałam znieważając osobę dyrektora.- On nie mógł nic widzieć, gdyż przybiegł, jak Ana już była nieprzytomna- zaśmiałam się szyderczo.
   -A więc po co ona miałaby się na ciebie rzucać?
   -Gdyż... Jest dilerem narkotyków, a ja odmówiłam jej rozprowadzania ich. Tak, owszem dilerem- uprzedziłam jego pytanie. 
   -Co ty opowiadasz? Myślisz, że ci w to uwierzę?- zapytał zdenerwowany.
   -Myślę, że jak przeszuka pan jej plecak, to tak- uśmiechałam się patrząc mu w oczy.
   -Dobrze. Więc zrobię to. Wracam za moment.
  Dyrektor wyszedł. W jego gabinecie nie było kamer, więc postanowiłam wykorzystać fakt, iż posiada on komplet testów z historii na cały rok. Zrobiłam sobie kopie rozwiązań do każdego z nich. Tak stojąc i się nudząc, spostrzegłam, że komputer dyrektora jest zalogowany do elektronicznego dziennika. To również wykorzystałam na swoją korzyść. Powpisywałam kilka szóstek, piątek i czwórek każdemu z klasy i usunęłam kilka lekcji z naszego planu zajęć. Zdążyłam zrobić już chyba wszystko, co można było i zaczęłam szukać jakichś ciekawych rzeczy w biurku dyrektora. Moją uwagę przykuło jego prawdziwe nazwisko. Nazywał się  Marc Andrew Luckiest, lecz przedstawiał się jako Marc Jonson. Skądś znałam to jego prawdziwe nazwisko. Usiadłam na swoim miejscu i myślałam nad tym. Po kilku minutach rozmyślania, przypomniałam sobie skąd je znam. Ana wielokrotnie powtarzała, że ma nietypowe nazwisko, właśnie Luckiest. W Anglii panowała surowa zasada, która mówiła, że dziecko nie może uczyć się w szkole, w której naucza jego rodzic. Za to można było zostać wyrzuconym z pracy. No ładnie. Miałam na niego haka. Teraz już mogłam robić z nim wszystko.
  Dyrektor wrócił i powiedział:
   -Dobrze. Możesz już iść.
   -Nie tak szybko. Znam już twoją tajemnicę, panie Luckiest- powiedziałam arogancko.
   -Nie pozwalaj sobie młoda damo. Nie do mnie na "ty". 
   -Ach, zdziwisz się na ile mi pozwolisz.
   -Masz nikomu nie mówić. Rozumiesz? Bo wyrzucę cię ze szkoły.
   -Jedyną osobą, która może tu kogoś wyrzucić jestem ja. Wystarczy, że pójdę do twojego przełożonego i już cię tu nie ma- patrzyłam się na niego lekceważąco. 
   -Dobrze. Nic ci nie zrobię i będę zawsze po twojej stronie. Ułatwię ci życie w szkole, tylko nikomu nic nie mów- powiedział zdenerwowany.
   -Taki układ mi pasuje. A i jeszcze jedno. Będę ci mówiła na "ty". Więc trzymaj się Marc- wyszłam z niewiarygodną pewnością siebie.
  Na przerwie opowiedziałam wszytko klasie, a oni zaczęli mnie podziwiać. Stałam się dla nich wzorem do naśladowania. To było całkiem miłe, gdyby nie to, że o moim 'ciosie Supermana' dowiedziała się cała szkoła, włącznie z Leo. On złapał mnie po szkole i nakrzyczał na mnie. Nie spodobało mu się, że nie posłuchałam jego rad i jednak z nią poszłam. Nie dał mi się nawet wytłumaczyć, gdy wciągnął mnie do autobusu i kazał nic nie mówić. Nie odezwał się przez całą drogę, a po powrocie ze szkoły przyszedł do mnie Charls. 
   -Znów narozrabiałaś- powiedział.
   -No trochę tak. Ale wszystko już załatwione i dyrektor udaje, że nic się nie stało- odpowiedziałam uśmiechnięta.
   -No tak, ale Leo się martwił i teraz siedzi i myśli, czemu nie mógł na ciebie wpłynąć.
   -Eh... To moja pewność siebie. Nie słucham się innych i chodzę własnymi ścieżkami, więc niech się lepiej przyzwyczai. 
   -Dobra. Nie gadajmy o nim. pogadajmy o tym, skąd nauczyłaś się ciosów, które doprowadzają przeciwników do takiego stanu...
   -Wiesz... nie ukrywam, że oglądam WWE. Kiedyś chciałam nawet uprawiać wrestling zawodowo. To dopiero był pomysł- zaśmiałam się, a Charlie usiadł koło mnie i położył mi rękę na kolanie.
   -Może poszlibyśmy jutro do kina, co? Oprowadziłbym cię po mieście, bo widzę, że Leo raczej nie ma czasu.
   -A wiesz... Z miłą chęcią przejdę się na jakiś dobry film. Ty wybierasz- uśmiechnęłam się.
   -To jesteśmy umówieni- spojrzał mi w oczy.- Swoją drogą masz piękne oczy- uśmiechnął się pięknie.
   -Dziękuję. Ale weź się tak na mnie nie patrz, bo jeszcze sobie coś pomyślę- tak na prawdę podobało mi się to, ale przypomniałam sobie wczorajszy pocałunek z Leo. Nie chciałam tak od razu wchodzić w związek, z którymś z nich. 
   -A może ja chcę, żebyś coś sobie o mnie pomyślała- patrzył się na mnie i nie mógł oderwać oczu. W tym momencie wszedł Leondre.
   -Ups. Przepraszam jeśli przeszkadzam, ale Charlie. Musimy iść na spotkanie z producentem- powiedział zawiedziony i od razu wyszedł z opuszczoną głową.
   -Chyba się wkurzył- zagadnął rudy blondyn, po czym wyszedł uśmiechając się.
  Po ich wyjściu udałam się na trening. Był taki jak poprzedniego dnia, lecz musiałam się tam męczyć. Takie życie. Już miałam wychodzić z budynku, gdy przypomniałam sobie, o piśmie, które miałam dziś napisać razem z Louisem. Zostałam jeszcze trochę i skończyłam pisać podanie. Louis przystawił pieczątkę klubu i wysłał list do Związku Piłkarskiego. "Teraz kilka miesięcy czekania na decyzję. No nic. Trzeba wypełnić sobie czymś ten czas. Może zapiszę się na boks..."- pomyślałam.
  Po powrocie od  razu położyłam się spać, nie myśląc już o niczym tylko oddając się w pełni muzyce.




-------------------------------
No więc jest kolejny rozdział. Miłego czytania życzę i czekam na opinie w komentarzach ;-)

sobota, 30 maja 2015

3.Być jak facet, czy jednak nie?

  Środa. Tego dnia zaczynam treningi i idę do szkoły. Od niedzieli Leo nic do mnie nie powiedział. Miałam to gdzieś, bo chcę zdobyć wykształcenie w Anglii i to mój główny cel.
  Rano uszykowałam się do szkoły i normalnie, jak człowiek zeszłam na dół. Weszłam do kuchni, ale tam nikogo nie było. "Jest 6:40 a nikogo jeszcze nie ma"- pomyślałam. Wykorzystując mój kunszt kulinarny, zrobiłam pyszne śniadanie. Do kuchni weszła strasznie zaspana i nieogarnięta Carol.
   -O matko! Zaspałam. Muszę zrobić śniadanie, ubrać się i przygotować materiały do pracy- powiedziała w biegu.
   -No to jedno już masz z głowy- uśmiechnęłam się.
   -Zrobiłaś śniadanie. Dziękuję ci. Jak ty się zorientowałaś, gdzie co jest? Nawet ja nie wiem. Dobra, lecę się ubrać. Zaraz wszyscy będą. Jeszcze raz dziękuję- wyszła w pośpiechu.
  Po chwili do kuchni wszedł Alex, a za nim Joey. Później przyszła Tilly i Carol. Wszyscy usiedli, ja razem z nimi.
   -Nie czekamy na Leo?- zapytałam.
   -Nie warto. Zanim ułoży sobie fryzurę, minie jakieś pół godziny. On rzadko z nami je- powiedział brat spóźnialskiego.
   -Ok. Nie wnikam.
  Spokojnie zjedliśmy śniadanie, pośmialiśmy się i poważnie porozmawialiśmy o szkole. Tak, poważnie. Z nimi nie da się poważnie. Ja i Carolina zdążyłyśmy pozmywać naczynia i w pełni przygotować się do wyjścia, podczas gdy Leo dopiero zszedł na dół.
   -Na prawdę aż tyle czasu zajmuje ci ułożenie włosów? Nawet ja aż tak długo ich nie układam, a jestem dziewczyną- powiedziałam.
   -Nie skomentuję tego.
   -Dobra, jak chcesz. Masz 20 minut na zebranie się. Z twoim tempem, wątpię, że to się uda- zaśmiałam się.
  Za dziesięć ósma wszyscy wyszliśmy z domu. Po raz kolejny udaliśmy się do vana i pojechaliśmy najpierw do szkoły, a potem Carol i Alex wyruszyli w drogę do pracy.
  Na pierwszej lekcji nauczyciel języka angielskiego przedstawił mnie mojej nowej klasie. Nie wiem czemu, ale wszyscy zaczęli bić mi brawo. Było to trochę dziwne, lecz przyjemne. Usiadłam obok dziwnej, rudej dziewczyny. Zdawała się być niemiła, ale gdy tylko się odezwała, zmieniłam zdanie na jej temat.
   -Hej! Jestem Ana- powiedziała niebieskooka dziewczyna.
   -Witaj! Ja mam na imię El. Miło cię poznać- uśmiechnęłam sie.
   -Chciałabyś się zaprzyjaźnić?- zapytała.
   -W sumie. Nie mam nic do stracenia i również nie mam przyjaciół. Z chęcią.
   -Ok. Czyli w końcu będę miała przyjaciółkę. Tylko przyrzeknij, że zrobisz dla mnie wszystko.
   -Sorry, ale znam cię ledwie kilka sekund.
   -Dobra, rozumiem, ale i tak cię lubię- uśmiechnęła się.
  Wydawała się być zbyt miła i zbyt poważnie podchodziła do życia. Kolor włosów nie ułatwiał zaufania jej. Biłam się z myślami, czy dobrze zrobiłam. Nie znoszę osób w ten sposób nastawionych do życia i wręcz rzygam kolorowymi ciuchami, w które była ubrana. No nic, może jest inna niż się wydaje.
  Przegadałyśmy całą lekcję i cały dzień. Miałam pewne wrażenie, że mówi mi nieprawdę, więc ja także nie mówiłam jej wszystkiego. Zdawała się być nie pewna i odstająca od rówieśników, gdyż niemal cały czas ktoś do nas podchodził, by się ze mną zapoznać, a ona wszystkich spławiała. Nie ukrywałam swojego zniechęcenia do niej, lecz jej to nie przeszkadzało i brnęła w to dalej.
  Po powrocie ze szkoły odrobiłam lekcje, zjadłam obiad ze wszystkimi i poszłam przygotować się na trening. Byłam już spakowana i myślałam, jak wydostać się z domu niezauważona. Nagle (znów bez pukania) wszedł Charlie.
   -Hej! Co tam? Jak pierwszy dzień w szkole?- zapytał i usiadł na moim łóżku.
   -Chyba muszę się przyzwyczaić do tego, że nie pukasz. Całkiem spoko. Nawet mam już przyjaciółkę. Szkoda, że pan obrażalski nadal się nie odzywa.
   -Właśnie miałem zapytać, co takiego mu zrobiłaś? Chodzi jakiś wkurzony.
   -Haha. Wyprosiłam go z mojego pokoju. Chyba uraziłam jego dumę. Na prawdę nie chciałam sprawić mu przykrości ani nic, po prostu chciałam zostać sama.
   -Nie przejmuj się. Przejdzie mu- uśmiechnął się Charls.
   -Sorki, muszę już iść- powiedziałam spoglądając na telefon.
   -A gdzie idziesz? Mogę iść z tobą? Bo w końcu nie znasz miasta tak dobrze jak ja- zaproponował niebieskooki.
   -Przepraszam, ale wolę iść sama. To sprawa, o której nie chcę żeby na razie ktoś się dowiedział.
   -O! Czyli tajemnica. Dobra, to uciekam do Leo. Powodzenia- zaśmiał się wychodząc.
Udało mi się wyjść na trening nie zauważoną. Gdy dotarłam, Louis przywitał mnie z uśmiechem i dał mi strój na trening.
   -Czy te stroje są obowiązkowe?
   -Nie. Większość dziewczyn ćwiczy w koszulkach znanych piłkarzy lub w zwykłych T-shirtach. Zależy czy wolisz ten strój czy swój.
   -Aha, dzięki. Wolę swój strój Messiego i przepiękne Hypervenomki.
   -Znawczyni. Uważaj na trenera. Jest dziś w wyjątkowo złym humorze. Lepiej mu nie pyskuj.
   -Dobrze, dzięki za informację- puściłam mu oczko i poszłam na boisko.
  Gdy tylko weszłam na murawę, wszystkie dziewczyny spojrzały się na mnie jednocześnie. Znów niezręczny moment. Trener siedział tyłem i powiedział tylko:
   -Witamy!- usłyszałam jeszcze jego szept "nie na długo".
  Był dosyć młody. Miał około 25 lat, ciemne blond włosy, brązowe oczy i niemiły wyraz twarzy.
   -Dobry wieczór- wypowiedziałam te słowa z ogromną pewnością siebie i nutą pogardy.
   -Ustań na zbiórkę.
   -Dziewczyny. To jest panna El...- nie dałam mu dokończyć.
   -Jestem El. Pon prostu El. Miło was poznać- uśmiechnęłam się i spojrzałam w stronę trenera, chcąc przekazać mu, że nie używam prawdziwego imienia.
   -Cześć- odrzekły z niechęcią.
   -Dobra. Nie będziemy dłużej zwlekali. Chcę zobaczyć jak gra nowa. Dzielimy się na dwie drużyny (było nas akurat 22 i grałyśmy na boisku o standardowych wymiarach dla profesjonalnych piłkarzy).
  Stało się jak myślałam. Zostałam wybrana jako ostatnia. Szkoda... No nic, mam nadzieję, że są gorsze ode mnie. Zaczęłyśmy grać. Na początku żadna z dziewczyn nie dopuszczała mnie do piłki i gdy tylko szykowałam się do przyjęcia jej, jedna z koleżanek z drużyny zabierała mi ją. Spojrzałam na trenera tak, jakbym chciała zapytać: "O co im wszystkim chodzi?". On tylko wzruszył ramionami i odwrócił wzrok. Postanowiłam nie dać się tak łatwo i zaczęłam grać sama ze sobą. Biegałam sobie swobodnie po boisku i nie dawałam im żadnych szans na dogonienie mnie. Większość akcji kończyłam przepięknymi wolejami, a rywalki tylko stały i patrzyły się z niedowierzaniem. Idealne kołowrotki i sombrera przeplatały się z efektownymi "siatkami". Gdy tylko patrzyłam na trenera, on odwracał głowę i udawał, że daje dziewczynom wskazówki. Chciałam mu pokazać, że potrafię więcej niż inni i zasługuję na jego uznanie.
  Po skończonym treningu niemal wcale nie byłam zmęczona. Moja kondycja była dosyć dobra, gdyż jeszcze w Polsce biegałam codziennie po 10 kilometrów. Zeszłam z boiska jako ostatnia z zawodniczek. Trener zawołał mnie do siebie.
   -Zmarnujesz się tu. Lepiej napisz pismo o przeniesienie do męskiej ligi. W tym wieku już nie jest to takie proste. Masz talent i powinnaś go wykorzystać, a tutaj ci się to nie uda.
   -Na prawdę? Da rade przejść do męskiej ligi?
   -Jeżeli Związek Piłkarski się na to zgodzi to oczywiście.
   -To zapytam Louisa. Może pomoże mi napisać to podanie.
   -A kto to jest Louis?
   -Recepcjonista. Pracuje tu od 10 lat...- lekko się zdziwiłam.
   -To my tu mamy recepcjonistę?
   -Owszem. Jest przesympatyczną osoba. W przeciwieństwie do ciebie- zdenerwowałam się.
   -Nie pozwalaj sobie młoda damo.
   -Wiesz... chyba jednak nie. Nie będę udawała, że cię lubię.
  Wyszłam trzaskając drzwiami. Przed wyjściem zapytałam Louisa, czy pomógłby mi napisać pismo do Związku Piłkarskiego i zgodził się. Kto wie, może mnie przeniosą. Na razie muszę męczyć się z chamskim trenerem.
  Po powrocie do domu wzięłam prysznic i udałam się do swojego pokoju. Co Leo miał do przebywania w nim, podczas gdy mnie nie ma?
   -Co to za torba?- spytał spoglądając na moją torbę z ubraniem na treningi.
   -Nic takiego. Przeszedł ci foch?
   -Nie no, sorry za to, że się nie odzywałem, ale rozmyślałem, czemu tu nie chcesz rozwijać swojego talentu. Ale nie mówmy już na ten temat, bo znów mnie wyrzucisz- zaśmiał się.
   -Ok. To o czym chciałbyś pogadać?
   -Charlie mówił mi, że znalazłaś sobie przyjaciółkę w szkole. To prawda?
   -Tak, owszem. Ma na imię Ana. Jest ruda i trochę zamknięta w sobie. I do tego jakaś dziwna. Może to tylko takie wrażenie.
   -Czekaj. Ta Ana? Nie zadawaj się z nią lepiej- wstał z mojego łóżka, ja również.
   -Czemu?
   -To nie jest odpowiednia osoba.
   -Na pewno? Bo odniosłam wrażenie, że jesteś trochę zazdrosny- powiedziałam stanowczo.
   -Nie. Ja po prostu dobrze ją znam i to na prawdę nie jest uczciwa osoba.
   -Pożyjemy, zobaczymy- uśmiechnęłam się z niedowierzaniem.
   -El- zbliżył się do mnie, złapał w biodrach i spojrzał w oczy.- Ty na prawdę nie powinnaś się z nią kontaktować. Martwię się o ciebie i nie chciałbym, żebyś w coś się wplątała.
   -Ale nie rozumiem o co chodzi. Może nie jest taka, za jaką ją uważasz.
   -Zrób to dla mnie i nie spotykaj się z nią- podszedł jeszcze bliżej i pocałował mnie lekko niepewnie, po czym mocno przytulił i wyszedł z mojego pokoju.
  Obejrzałam się i spojrzałam mu prosto w oczy z namiętnością. Leo mnie pocałował. To było moim marzeniem jeszcze tydzień temu, a już się spełniło.
  Położyłam się na łóżku i rozmyślałam nad Leondre i nad przejściem do męskiej ligi. Gdy przeszłabym tam, uznawana byłabym za dziewczynę faceta. W sumie i tak wychowałam się w towarzystwie facetów i ubierałam się nawet w chłopięce ciuchy.

Być jak facet, czy jednak nie?- oto jest pytanie.

Na prawdę nie miałam co robić i oto jest!!! Nowy rozdział. Trudny wybór przed El... Komentujcie proszę :D

piątek, 29 maja 2015




2.Nowy rozdział w moim życiu

  Weszliśmy do domu. Alex wniósł moje walizki na górę i pokazał mi pokój. 
   -Śniadanie jemy zazwyczaj o siódmej, ale w weekendy o dziewiątej. Bądź gotowa na wyjazd do aquaparku o dwunastej. Jedziemy całą rodziną. Tylko nie zdziw się, gdy będzie dookoła nas mnóstwo ludzi gdyż...- nie zdążył dokończyć, bo skończyłam za niego.
   -Leo... Wiem, bo także jestem Bambinoską- uśmiechnęłam się.
   -Tak? To powinniście się dogadać. Już wiadomo czemu tak bardzo chciałaś tu przyjechać.
   -No a jak...Siostry by mi nie darowały zaprzepaszczenia szansy poznania Leo bliżej niż ktokolwiek.
   -A jakie siostry?
   -Hmm... My, Bambinoski, jesteśmy jedną wielką rodziną. Uważam je za swoje siostry.
   -A to ciekawe... Dobra, tam jest łazienka, możesz się przebrać i leć spać. Pewnie jesteś zmęczona po podróży.
   -Dobrze dziękuję. Dobrej nocy- pożegnałam Alexa, a on odwdzięczył się uśmiechem.
Poszłam wziąć szybki prysznic, przebrałam się i poszłam spać. Rano obudziłam się przed ósmą. Wstałam z łóżka i zobaczyłam kartkę leżącą na półce. "Przyjdź do mnie rano, pokój obok". To chyba była kartka od Leondre. Najpierw poszłam do łazienki i przebrałam się. Długo rozmyślałam, czy iść tam czy nie. W końcu zdecydowałam, że skoro zostawił mi kartkę, to chciał, żebym przyszła. Otworzyłam drzwi i powiedziałam:
   -Hej. Po co zostawiłeś mi kartkę w pokoju? Coś się stało? 
   -Tak, to znaczy nie... Po prostu chciałem cię poznać. Leo jestem- uśmiechnął się szczerze i wstał z łóżka.
  -Bardzo dobrze wiem kim jesteś. JA nazywam się El. To znaczy to nie jest moje prawdziwe imię, ale mów mi El- odwzajemniłam się.
   -Więc jak tam pierwsze wrażenia w nowym miejscu?
   -Jestem du kilka godzin, a już zakochała się w tym miejscu. Podobno jedziemy dziś na basen. Nie boisz się tak normalnie wychodzić z domu?
   -Nie no wiesz, moje fanki są czasami natrętne, ale uwielbiam je i w większości rozumieją, co to prywatność.
   -Mam pytanie... Czy jako twoja tymczasowa sąsiadka, będę wysłuchiwała nowych piosenek zza ściany?
  -Myślę, że Charls nie przepuści okazji pośpiewania u mnie, więc tak, raczej tak- zaśmiał się.
  Porozmawialiśmy jeszcze trochę, a potem zeszliśmy na śniadanie. Gdy weszłam do kuchni, wszyscy patrzyli się na mnie jak na celebrytę i nastała niezręczna cisza. Postanowiłam ją przerwać.
   -Dzień dobry wszystkim. Nazywam się El- podeszłam i podałam każdemu rękę. Usiadłam obok Leo i zjedliśmy śniadanie. Potem poszłam do pokoju, douczyć się angielskiego, gdyż życie w rodzinie anglojęzycznej nie było łatwe, zwłaszcza, gdy wszyscy mówią z angielskim akcentem. Jakoś około jedenastej usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.
   -Już jestem!- krzyknął ktoś z dołu.
  Podejrzewałam, że t Charlie. Usłyszałam, że wbiega po schodach i wchodzi do pokoju Leo. Po chwili do mojego pokoju wparował rudy blondyn o pięknych niebieskich oczach i czarującym uśmiechu.
   -Witaj. Jestem Charlie, ale mów mi Charls lub jak tam chcesz.
   -Cześć. A ja jestem El. I nie chcę być niemiła, ale czy nikt cię nie nauczył pukać?
   -Owszem, nauczył, ale pomyślałem, że się nie pogniewasz i wszedłem bez pukania. Przecież i tak wiem, że się nie gniewasz. Co robisz?
   -No jak widać uczę się- powiedziałam lekko poddenerwowana. Charlie był bardzo pewny siebie i lekko arogancki, więc nie polubiłam go tak od razu.
   -Czy ty wkuwasz angielski? To skąd ty jesteś?
   -No sądząc po akcencie to raczej z Polski.
   -O! My kochamy Bambinos z Polski. Chcesz być naszym łącznikiem z nimi?
   -Wysłano mnie z taką misją- uśmiechnęłam się.
   -Zaraz wyjeżdżamy!- wydarł się Leo.
   -Dobra zbierajmy się- powiedział rudy blondyn.
   -No, chodźmy już...
  Zeszliśmy na dół. Przy okazji Charlie planował zepchnąć mnie ze schodów, ale byłam szybsza i tak trochę spadło mu się z trzech ostatnich schodków. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, nawet Carol. Gdy śmiech ustał, udaliśmy się do eleganckiego vana. W siódemkę wsiedliśmy i każdy usadowił się na swoim miejscu. Czułam się jak amerykańskich filmach, gdy wszyscy zaczęli mówić na raz, z radia leciała głośna muzyka i każdy wtrącał się innym do rozmowy. Gdy dotarliśmy do aquaparku poczułam ogromną ulgę. W samochodzie było strasznie duszno i miałam ochotę wyskoczyć przez okno.
   -El, chodźmy się przebrać- poinformowała Carolina.
   -Ok. Do zobaczenia chłopcy.
  Przebrałyśmy się i wyszłyśmy na zewnątrz. Wszędzie było mnóstwo wijących rur zjeżdżalni i przeróżne rodzaje basenów, saun. Przechodziłyśmy obok sporej grupki chłopaków i wtedy się zaczęło. Cały czas słyszałam teksty typu; "Ej mała, ładny tyłek", "Dasz mi swój numer?", Chodź do nas się trochę zabawić". Już po kilku krokach miałam dość. Ale to jeszcze nie koniec.Wszyscy zerwali się i zaczęli za mną iść, wykrzykując jakieś teksty. Carol była daleko przede mną i nic nie widziała. Nagle ktoś złapał mnie za rękę i wyciągną z tłumu. To był Leo. Tamci od razu zaczęli się bulwersować, a raper powiedział tylko: "Ona jest tu ze mną", lecz zrobił to z taka wrogością, że chłopacy od razu odpuścili. Odeszliśmy kawałek, a on nadal trzymał mnie za rękę. Po chwili dołączył do nas Charls i zapytał:
   -Czy coś mnie ominęło?
   -Nic szczególnego. Nic ci nie jest?- zwrócił się w moją stronę.
   -Nie, wszystko w porządku. Dzięki- uśmiechnęłam się.
   -Czyli jednak coś się działo- powiedział zaciekawiony Charlie wchodząc między nas.
   -Chodźmy na zjeżdżalnię- zaproponował Leo.
   -Dobry pomysł. Chodźmy- krzyknął rudy blondyn.
  Pobiegliśmy wszyscy na największą zjeżdżalnię i zjeżdżaliśmy po kolei. Dzień w aquaparku był bardzo udany. Dogadałam się jakoś z Charlsem i spędziłam trochę czasu z rodziną Devriesów. Zadziwiło mnie jak wiele mam wspólnego z mym innym idolem -Joeyem. Byliśmy bardzo zgrani, mimo że chłopak był ode mnie starszy. Z Tilly też dosyć dobrze się dogadywałyśmy. Rodzice byli na prawdę wyluzowani. Polubiłam ich, można powiedzieć, że od pierwszego wejrzenia.
  Wróciliśmy około szesnastej i nie miałam co robić, z resztą Leo również. Do szkoły miałam iść dopiero od środy, a była niedziela. Myślałam długo co tu zrobić. Po chwili rozwiązanie przyszło samo.
   -Idziemy pograć w piłkę?- zapytał Leondre.
   -No jasne. Uwielbiam piłkę. Tylko się nie zdziw. Tylko się przebiorę i możemy iść.
   -Ok. Czekam na dole.
  Szybko przebrałam się i zeszłam na dół. Nie wyglądałam jakoś szczególnie, ale mimo to, wszyscy się zdziwili.Speszyłam się  nieco, gdyż nie lubię, gdy ktoś się na mnie patrzy.
   -Czy coś nie tak?- zapytałam.
   -Nie, po prostu wyglądasz jakoś tak inaczej... i czy ty lubisz Fc Barcelonę?- zdziwił się Leo.
   -Ach, więc o to chodzi. Tak, owszem. Barca to całe moje życie i nie zamierzam tego ukrywać- byłam bowiem ubrana w koszulkę Neymara i spodenki z herbem ukochanego klubu.
   -I co może jeszcze grasz jak Neymar?- zaśmiał się szyderczo.
   -A wiesz... Nie jedna osoba mi to mówiła- zgasiłam biednego fana Manchesteru United.
   -Dobra. Więc chodźmy.
  Poszliśmy piechotą, ponieważ boisko znajdowało się 400 metrów od domu. Umiejscowione było w samym środku parku i gdy tylko ktoś tam trenował, od razu zbierało się mnóstwo gapiów. Ludzie rzadko grali na tymże boisku i byliśmy obserwowani przez wiele osób.
  Zrobiliśmy małą rozgrzewkę i zaczęliśmy triczyć. Leo był pod ogromnym wrażeniem moich umiejętności i przyglądał mi się z uwagą. Po jakichś czterdziestu minutach, na murawę weszła większa grupa chłopaków.
   -Siema Leondre. Przedstawisz nas swojej koleżance- zapytał pewny siebie brunet.
   -Cześć. No jasne. Chłopacy, to jest El. El to jest Bryan (wspomniany wcześniej brunet o niebieskich oczach), Ryan (brat Bryana, blondyn urzekający krystalicznymi oczętami i pięknym uśmiechem), John (kolejny blondyn o postarzających go rysach twarzy), Clark (czarnowłosy Mulat, nieco dyskryminowany przez resztę), Stevie (białe włosy kontrastowały z piwnymi oczami i ciemną karnacja) i Rory (rudowłosa panienka z masą piegów na twarzy).
   -Witam. Miło mi was poznać- zaczęłam.
   -Siema- odpowiedzieli chórem.
   -To co, pogramy razem? Pierwszy wybieram- spytał Leo.
   -Dobra, to ja będę drugim kapitanem- szybko wtrącił Bryan.
   -Ok. To ja biorę Ryana- powiedział mój współlokator.
   -Wybieram Steviego.
   -Clarka.
   -Johna,
   -Roriego.
   -No dobra, czyli do nas idzie dziewczyna- westchnął Bryan.
   -Nie narzekaj. Nie jestem aż taka zła- zaśmiałam się robiąc z tego żart.
 Zaczęliśmy grać. Gdy tak biegałam między nimi jak między tyczkami, przypomniałam sobie, jak to robi Neymar, czy Messi. Postanowiłam robić to jeszcze efektowniej. Ośmieszałam ich jak tylko mogłam. Wygraliśmy 20-0, a wszystkie z goli, strzelił nie kto inny jak ja.
   -Po prostu dawaliśmy ci fory. Następnym razem tak nie będzie- powiedział zakłopotany Ryan.
   -Żartujesz? Po tym co się stało, chcesz jeszcze ze mną grać?- zapytałam.
   -Chyba jednak nie.
  Wróciliśmy do domu. Po drodze Leo nie odezwał się nawet słowem. Chyba rozmyślał nad czymś tylko nie wiedziałam nad czym. Może  nie wiedział co powiedzieć. No nic. Po powrocie wzięłam prysznic i przebrałam się. Otwierając drzwi zobaczyłam mojego sąsiada w mym pokoju.
   -Co ty tu robisz?
   -Chciałem pogadać. Nie myślałaś, żeby zapisać się do klubu? Przez całą drogę powrotną rozważałem, który klub byłby dla ciebie idealny.
   -O nie, nie dla mnie takie rzeczy. Przyjechał tu się uczyć, a nie spędzać większość czasu na treningach.
   -Co? Przecież treningi to dodatkowe zajęcie i nie zajmuje aż tyle czasu, a ty na prawdę masz talent- brnął dalej.
   -Dobra, to nie ma sensu.Wyjdź- odrzekłam z przekonaniem.
   -Co?- zapytał z niedowierzaniem.
   -To co słyszałeś. Chciałabym porozmawiać z przyjaciółmi i proszę cię, żebyś wyszedł z mojego pokoju.
   -Świetnie. Jak sobie chcesz- zdenerwował się i wyszedł.
  Obdzwoniłam wszystkich przyjaciół i rodzinę. Była dopiero dwudziesta i postanowiłam wyjść na miasto. Nie znałam tam nikogo, więc wyszłam sama. Błąkałam się tak kilkadziesiąt minut, po czym spostrzegłam szyld z napisem "Już dziś zapisz się do młodzieżowego klubu Manchesteru United. Gwarantujemy dobre przygotowanie do przyszłej zawodowej gry." Spontanicznie udałam się do budynku, w którym jeszcze świeciły się światła.
   -Dobry wieczór- odezwałam się dość nieśmiało.
   -O! Dobry wieczór. A jednak ktoś przyszedł. W czym mogę pomóc?- zapytał miły recepcjonista.
   -Chciałabym zapisać się do klubu. Przeczytałam szyld i postanowiłam przyjść- uśmiechnęłam się.
   -Dobrze. Wypełnij ten formularz i podpisz się tutaj. Swoją drogą troszkę się zdziwiłem, widząc kogoś wchodzącego do budynku. Nie było tu nikogo od dwóch tygodni, a kobieca drużyna nie zmieniła się od czterech lat.
   -Na prawdę? Bieda w kraju. Żeby nie było chętnych dziewczyn...
   -No niestety, konkurencja podkrada nam graczy. Trzeba coś z tym zrobić i znaleźć dobrą zawodniczkę, żeby można było budować drużynę.
   -Tak w ogóle, to jestem El.
   -Ups, przepraszam, nawet się nie przedstawiłem. Ja mam na imię Louis i pracuję tu od 10 lat.
   -Czy opłaca ci się tu pracować? Skoro nie ma klientów, to nie ma kasy...- zaśmiałam się.
   -Wiesz... z moim wykształceniem trudno jest znaleźć pracę.
   -Dobrze. Nie wnikam. Ciepła posadka za niewielką kasę, ale za to możesz sobie dorabiać na boku.
   -No właśnie.
   -Skończyłam. I tylko tyle?- spytałam.
   -Tak.Tu masz plan treningów. Nie spóźniaj się lepiej, trener jest bardzo surowy. Treningi chwilowo są zawieszone i zaczynają się w środę. Życzę powodzenia w pierwszym tygodniu. Zazwyczaj nowe zawodniczki odpadają po tygodniu wstępnym. Miłej nocy El.
   -Dziękuje, wzajemnie- uśmiechnęłam się i wyszłam.
  Po powrocie do domu, ustałam w drzwiach, a po chwili podeszła Carol.
   -Co ty robiłaś o tej porze sama na mieście?
   -Nic takiego, poszłam się przejść po parku. Idź już spać- uspokoiłam zmartwioną Carolinę.
Skutecznie ją spławiłam i nadal stałam w tym samym miejscu. Pomyślałam sobie, że football to może być to i że mogę zacząć

Nowy rozdział w moim życiu.

 

 


Piszajcie komentarze, krytykujcie i zapraszajcie znajome Bambinoski lub fanki footballu do czytania. Zależy mi na waszych opiniach i będę wdzięczna za każdy kom :D

  



środa, 27 maja 2015



Witam

Jutro lub pojutrze nowy rozdział. Planuję napisać na tym blogu cała swoją książkę, która zaczęłam pisać ale nie skończyłam. Rozdziałów będzie około 50. Jeżeli macie jakieś pytania piszcie w komentarzach :D

wtorek, 26 maja 2015




1.Szansa na nowe życie

  Siedziałam w szkole jak zwykle znudzona. Zadzwonił dzwonek na lekcję języka angielskiego. Całą godzinę przesiedziałam jak mysz pod miotłą. Po zajęciach pani poprosiła żebym została na chwilę w klasie. Byłam tak bardzo podekscytowana. 
   -Jedziesz na wymianę uczniowską do Manchesteru, do rodziny Devriesów. Dasz sobie radę?
 -Ja... Ja nie wiem co powiedzieć. Tak! Tak! Dam sobie radę. Rodzina Devriesów? Nie wierzę- myślałam, że zaraz zemdleję.
  Leondre Devries- mój idol, najlepszy raper jakiego znam.Ja będę z nim mieszkała przez cały rok. To niemożliwe. Patrzyłam na panią z taką iskrą w oczach. Cieszyłam się na maxa. Nikt by mnie nie zrozumiał no chyba, że prawdziwa Bambinoska. Chciałam jak najszybciej wynieść się z tego pieprzonego zadupia, które przygnębiało mnie jak żadne inne miejsce. To była szansa. Kto wie może zostanę tam na dłużej...
Nieomal spóźniłam się na autobus. Całą drogę przesiedziałam cicho i nie mówiłam nikomu co mnie czeka. Po powrocie do domu poinformowałam mamę o wyjeździe i powiedziałam, że nie ma nic do gadania i wyjeżdżam za tydzień. Nie wiem jakim cudem ale od razu się zgodziła.

  Po nie całym tygodniu oczekiwania nadszedł piątek. Wylatywałam w sobotę wieczorem więc miałam czas na wszystko. Moi przyjaciele i znajomi o niczym jeszcze nie wiedzieli i postanowiłam, że dowiedzą się dopiero dziś.
  Tego dnia wystroiłam się jak nigdy dotąd. Spięłam włosy w koka, założyłam sukienkę i umalowałam oczy. Wszyscy byli zdziwieni moim wyglądem. Każdy pytał, co takiego się zdarzyło.
  Na godzinie wychowawczej wychowawca oczywiście ubiegł mnie i powiedział wszystkim, że wyjeżdżam. Każda para oczu skierowana była na mnie. Nastała niezręczna cisza, którą przerwał głos któregoś z kolegów.
   -Ile cię nie będzie? U kogo będziesz tam w ogóle mieszkała?
   -Planowane jest, że zostanę w Manchesterze na rok, ale kto wie... Będę mieszkała u rodziny jednego z moich idoli. Myślę, że nie będę za wami tęsknić, bo nie zrobiliście nic godnego zapamiętania -odpowiedziałam z dziwną pewnością siebie.
   -Czyli żegnamy cię na rok! To zasługuje na niezłą imprezę. Dzisiaj o 18 wszyscy wbijają do mnie!!!
Uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam na swoją klasę. Nie byli mi zbyt bliscy i nie chciałam dłużej tam zostać. Zadzwonił dzwonek. Wyszłam. Nie chcąc spędzać więcej czasu w szkole i odpowiadać na dociekliwe pytania, uciekłam z lekcji. Poszłam nad rzekę. Przez chwilę siedziałam sama lecz po kilkunastu minutach spostrzegłam znajomą mi osobę niedaleko mnie. Zwrócona w moją stronę postać, uśmiechała się do mnie szyderczo. Nie wiedziałam o co chodzi. Podeszłam bliżej. Był to kolega z klasy, który zawsze mi się podobał.
   -Co tu robisz? -spytałam zaciekawiona.
   -Chciałem cię pożegnać.
Stałam tam trochę onieśmielona ale nie dawałam tego po sobie poznać. Patrzyliśmy się sobie w oczy. Nagle on podszedł, uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Stałam jak wryta i nawet nie myślałam. Po kilku sekundach ocknęłam się i rozejrzałam. Jego niestety już nie było. Chciałam mu powiedzieć co do niego czuję lecz zniknął gdzieś w gęstym lesie.
  Po powrocie do domu spakowałam się i położyłam do łóżka. Szybko zasnęłam po ciekawym dniu. W nocy śniły mi się jakieś koszmary inie mogłam spać. Niemal całą noc spędziłam na rozmyślaniu, jak tam będzie. Czy rodzina Devriesów mnie polubi i czy Leo będzie potrafił żyć na co dzień z Bambinoską.
  Około trzeciej w nocy postanowiłam napisać wszystkim, na których mi zależy, że będę tęskniła i że wrócę niedługo ale na pewno nie tak szybko jak się wydaje. To było spontaniczne. Prawdą jest, że planowałam zostać u Devriesów na dłużej i stać się dla nich rodziną.
  Następnego dnia wstałam strasznie zaspana. Resztę nocy spędziłam na oglądaniu śmiesznych filmików Fc Barcelony. Tak, jestem Culé i nikomu nic do tego. Stwierdziłam, że w Manchesterze, w końcu zapiszę się klubu. Marzyłam o tym od dawna ale nie miałam odwagi tego zrobić. Od dawna wiem, że mam talent do footballu. Każdy mi to mówił i byłam tego w pełni świadoma, lecz były ważniejsze rzeczy do zrobienia.
  Całe rano i popołudnie spędziłam z przyjaciółmi spoza szkoły i świetnie się z nimi bawiłam. Po piętnastej zaczęłam przygotowywać się do lotu. O 18 czekałam już spakowana przed domem. Mojej rodzinie było trochę przykro i nie ukrywali swojego smutku. Na lotnisko do Warszawy odwoził mnie szwagier. Całą drogę przespałam.Na lotnisku przeszłam odprawę i weszłam na pokład samolotu. Szukając swojego miejsca spostrzegłam, że znajduje się ono obok fotela pewnego przystojnego nastolatka w koszulce Leo Messiego. Z jednej strony cieszyłam się, gdyż miałabym o czym porozmawiać z sąsiadem ale z drugiej strony chciałam się porządnie wyspać w samolocie, a przy takim chłopaku raczej nie wypada spać, zwłaszcza jak ktoś wygląda we śnie tak brzydko jak ja. No nic, podeszłam i usiadłam na swoim miejscu. Spojrzałam na chłopaka obok i uśmiechnęłam się do niego po czym włączyłam muzykę na słuchawkach. Zamknęłam oczy i poddałam się muzyce. Po jakiejś godzinie w końcu otworzyłam oczy i zauważyłam, że przystojny blondyn o niebieskich oczach wgapia się we mnie jak w obrazek.
   -O co chodzi? -zapytałam z lekkim niepokojem.
   -Nie, nic. Po prostu jesteś tak piękna.... O przepraszam. Jestem Benjamin, Benjamin Walle. A ty ślicznotko?
   -Dziękuję za komplementy. Mam na imię El, po prostu El. Miło mi cię poznać.
   -A to twoje prawdziwe imię?
   -Nie, ale zaczynam nowe życie i przyda mi się do tego nowe imię bądź przezwisko.
   -No dobrze... Nie wnikam w to. Czego słuchasz?
   -Artiste.
   -Co? Kto to jest?
   -Raper. Śpiewa głównie o Fc Barcelonie. Tak jestem fanką Blaugrany i footballu.
   -To świetnie bo ja też. Kto jest twoim ulubionym piłkarzem?
   -Jest wielu... Legendy takie jak Drogba, Xavi, Iniesta, Gerrard, Messi, Ronaldinho ale moim oczkiem w głowie jest Neymar i Rafinha. Miłość do Brazylijczyków od zawsze mam w sercu. A twoim idolem? Niech zgadnę... Messi.
   -Owszem. To prawdziwa legenda.
Rozmawialiśmy tak przez całą podróż. Gdy wylądowaliśmy, odprowadził mnie do wyjścia i wymieniliśmy się numerami telefonów. Gdy Benjamin poszedł, ja stałam przy wyjściu i czekałam na Carolinę i Alexa- to rodzice Leo. Po długim oczekiwaniu, białym Audi zajechała młoda para. To byli oni. W tej chwili jeszcze nie zdawałam sobie sprawy, że mogą stać się dla mnie rodzicami i że mogłabym stworzyć z nimi szczęśliwą rodzinę. Z samochodu wysiadła uśmiechnięta od ucha do ucha kobieta o jasnych blond włosach, ciemnych oczach i bladej cerze oraz młody, przystojny, wysoki brunet z oczami jak niebo i ciemniejszą karnacją. Przywitaliśmy się jak starzy przyjaciele i wsiedliśmy do pięknego auta.
   Siedziałam z tyłu pewna siebie i z błyskiem w oku. Już nie mogłam się doczekać aż poznam Leo. Carol zauważyła to od razu i włączyła muzykę dla wypełnienia mijającego czasu. Dotarliśmy. Wysiadłam z auta, Alex wziął moją walizkę i obydwoje stanęli koło mnie i przytulili w ramach wsparcia w nowej sytuacji. Gdy tak stoję tu teraz i myślę... Przypominają mi się słowa mojej nauczycielki:

"To może być twoja szansa na nową przyszłość."


  


poniedziałek, 25 maja 2015




Hej wszystkim!!!

Blog będzie o pewnej dziewczynie, która dostała szansę od życia i wykorzystała ją.
Jest piękną kobietą i ma wielu adoratorów, co wcale nie ułatwia jej życia.
Pierwszy rozdział już w środę ;-)