niedziela, 7 czerwca 2015



10.Marzenia się spełniają


  To ten dzień. Poniedziałek rano. Obudziłam się z wielkim podekscytowaniem. Wstałam bardzo wcześnie. Przed szkołą poszłam pobiegać. Wysiłek dobrze mi zrobił. Przyszłam, spakowałam się i snów czekałam na wszystkich. Oni byli na mnie obrażeni. Nie chciałam tak żyć, więc postanowiłam, że dziś z nimi pogadam. Szybko minął mi czas, kiedy musieliśmy już wyjeżdżać. Leo nie było.
   -Gdzie jest Leo- spytałam.
   -Dziś nie idzie. Wsiadaj do auta- odrzekła oschle.
   -Dobra... 
  Ten dzień w szkole nie był normalny. To ostatni tydzień, kiedy chłopaki są w Manchesterze. Charlie szlajał się za mną, a za nim mnóstwo ludzi. Od razu uprzykrzył mi się związek z gościem, którego fanki chodzą za nim non stop. Charlie też nie lepszy. Bez przerwy mnie przytulał i powtarzał, jaki to on jest szczęśliwy, że jesteśmy razem. Ja myślałam tylko o Leo. Jak on się czuje, co się z nim dzieje, co on w ogóle myśli o tej całej sytuacji. Próbowałam jakoś wybić go sobie z głowy dzisiejszym treningiem z pierwszą drużyną Manchesteru. Chciałam tam iść, ale chciałam też spędzić trochę czasu z Leo. W końcu nie wytrzymałam. Napisałam do niego:

"Hej Leo. Muszę ci coś powiedzieć, tylko nie możesz się wygadać. To coś co poprawi ci humor :-)"

  Po chwili dostałam odpowiedz. Dosyć zaskakującą ale cóż:

"O co chodzi? Pisz szybko, bo zaraz wychodzę."

  Nie wiedziałam jak mu o tym powiedzieć. W końcu Charlie to jego przyjaciel i on nie chce, żeby Charls się smucił. Musiałam zrobić to bardzo delikatnie:

"Posłuchaj, bo to z Charliem to tylko po to, by się w końcu ode mnie odczepił. Ja nic do niego nie czuję. Nie złość się."

  Później już nie dostałam już żadnej wiadomości. Martwiłam się, czy Leo aby na pewno nie powie o tym Charlsowi. Nie chciałam stać się tą złą, która wykorzystuje wszystkich wokół. I tak w oczach wszystkich dziewczyn ze szkoły byłam podłą suką. No nic. W piątek wyjeżdżają i mam nadzieję, że poukładam sobie wszystko. 
  Dzisiejszy trening był wyjątkowo o szesnastej, ale normalnie odbywają się one o dwunastej. Trzeba będzie zwalniać się z lekcji. Przy przodach u dyrektora nie będzie z tym większych problemów, ale może się to odbić na moich wynikach w nauce. Kariera ważniejsza. Miałam tylko godzinę na rozmowę z rodziną, spakowanie się na trening i ogarnięcie się jako tako. Zeszłam więc na dół i zawołałam wszystkich do salonu, gdzie siedział Joey.
   -Słuchajcie. To nie jest tak. Jestem z Charliem tylko po to, by go uszczęśliwić. Nie chciałam sprawiać mu przykrości no i tak wyszło. Ja... Ja chyba zakochałam się w Leo, ale na razie to nie ma znaczenia- powiedziałam.
   -Czyli ranisz Leo i do tego oszukujesz Charliego. Mądre- powiedział sarkastycznie Joey.
   -Co byś zrobił na moim miejscu, mądralo?
   -No nie wiem... Może bym robił to, co czuję. Skoro czujesz coś do Leo, a do Charliego nie, to odpowiedź jest prosta.
   -No właśnie nie tak bardzo.
   -Z tobą jest coś nie tak- powiedział brązowooki.
   -Owszem, ze mną od dawna jest coś nie tak. I to wszystko nie jest na poważnie. Czy wy musicie być tacy sztywni?- zaczęłam się śmiać.
   -Co cię tak śmieszy?- jemu też zaczął udzielać się mój zaraźliwy śmiech.
   -Może ja lepiej pójdę.
   -El, ale skoro to tylko zabawa to po co to w ogóle robisz?- spytała całkowicie poważna Carol.
  Nie odpowiedziałam jej na to pytanie, tylko szybko wyszłam z salonu, a Joey za mną. Sama nie wiem co nas tak rozbawiło, ale nie mogłam powstrzymać śmiechu przez dobre piętnaście minut. W końcu zebrałam się z podłogi i w szampańskim humorze, poszłam do pokoju, spakować się na trening. Wzięłam szybki przysznic, ubrałam się ładnie. Wzięłam swoja szczęśliwa piłkę i ponownie zeszłam na dół.
   -Carol. Bo bo ja przeszłam na treningi do pierwszej drużyny. Wiesz, tam gdzie gra Di Maria, Rojo, Mata, Rooney i inni. Teraz codziennie o 11:30 będę musiała wychodzić ze szkoły, by tam dotrzeć. Ale obiecuję, że będę nadrabiać te lekcje. Przecież mnie znasz. Za niedługo powinno przyjść do ciebie pismo z oświadczeniem.
   -Na pewno to nadrobisz?
   -Na pewno.Wiesz przecież na co mnie stać.
   -To w takim razie ok. I gratulacje!- krzyknęła.
   -Dziękuję ci. Teraz będę potrzebowała waszego wsparcia i nie chciałam się z wami kłócić. Ta afera ze mną i Charliem... Nie mówcie mu. Liczę na was.
   -Dobrze. No pewnie. Chodź tu do mnie, jestem z ciebie taka dumna- przytuliła mnie mocno.
   -Dziękuję wam, że jesteście. Myślałam, że na wymianie będzie inaczej, że nie będę miała tu przyjaciół, że wy nie będziecie tacy jak myślałam.
   -Na szczęście jest na odwrót- uśmiechnęłam się.
   -Może idź powiedz o wszystkim Leo. Wytłumacz mu wszystko i pochwal się sukcesem. A czemu nie powiedziałaś o niczym wcześniej?
   -Chciałam, żeby to była mała tajemnica, ale te wczesne treningi i oświadczenie. dobra lecę już na trening. Wrócę przed dwudziestą. Pa- ucałowałam ją w policzek.
   -Kształć się. Pa.
  Gdy dotarłam do ogromnego centrum treningowego, nie czułam nic. Kompletnie nic. Byłam na tyle pewna siebie, że stres mnie nie dosięgał. W euforię też nie wpadłam, gdyż wiedziałam, że nie od razu będę jakąś tam gwiazdką. Nieco zmieszana weszłam do środka. zostałam przywitana przez paru miłych panów. Zaczęli wypytywać się mnie, czy się nie stresuję, czy wszystko ze mną ok, czy na pewno chcę tam trenować. Patrzyłam się na nich jak na debili. Zrobiło im się głupio i nieco zdezorientowani, odwrócili się ode mnie. Przyszedł trener, Louis van Gaal.
   -Witaj. Jak tam samopoczucie?- spytał troskliwie.
   -Normalnie. Chyba tak jak ma być. Ale proszę traktować mnie jak innych zawodników. Nie chcę być wyjątkowa. Niech pan sobie daruje te troskliwe pytania- powiedziałam nieco lekceważąco.
   -Dobrze. Tam dostaniesz strój treningowy- pokazał palcem na jakieś drzwi. -Tam masz taką małą przebieralnię. Następnym razem bądź już od razu przebrana- uśmiechnął się, a ja poszłam się przebrać.
  W stroju treningowym Czerwonych Diabłów, wyszłam na boisko. To uczucie było nie do opisania. Piłkarze, o których autografach kiedyś marzyłam, klaskali na mój widok. Oczy zaczęły mi się błyszczeć ze szczęścia. Bardzo podekscytowana podbiegłam do grupy swoich idoli. Trener powiedział, że jestem nowa i ogólne informacje o treningu.
   -Dobra. Więc jestem El. Kocham Manchester i marzyłam żeby was poznać. Dziękuję wszystkim za tę wspaniałą szansę- uśmiechnęłam się i zacisnęłam ręce.
  Podczas rozgrzewki wszyscy pytali mnie o wszystko:
   -El, skąd jesteś?
   -Gdzie mieszkasz?  
   -Jak ci się to udało?
   -Jak się masz?
   -Czy na prawdę jesteś aż taka dobra?
   -Czemu masz takie ładne oczy?- na to zwrócił uwagę głównie Adnan.
   -Co lubisz robić poza gra?
   -Po jakiemu mówisz?
   -Jak myślisz, gdzie będziesz za pięć lat?
  Myślałam, że zaraz nie wytrzymam, ale podeszłam spokojnie do sprawy. Rozmawiałam ze wszystkimi po kolei. Od razu poczułam więź z Adnanem, Marcosem, Rooneyem, czy Anderem. Sama rozgrzewka była super. Gra w 'dziada' z takimi graczami to cudne przeżycie, mimo, iż to tylko gra w 'dziada'. Potem potrenowaliśmy celność podań i inne różne rzeczy. W końcu zostaliśmy podzieleni na drużyny. Nie chciałam być traktowana jakoś inaczej, więc powiedziałam im to wprost. Zaczęliśmy grę. Mój talent dawał o sobie znać, gdy tylko byłam przy piłce. Jak zwykle nie dawałam szans obronie, mimo, że to nie było już takie łatwe. To zawodnicy światowej klasy i traciłam piłkę trochę częściej niż zwykle. Mimo to i tak strzelałam. to co robiłam na boisku razem z Anderem, było niesamowite. Trener stał i przyglądał mi się uważnie. Na tym treningu wprost błyszczałam. Po meczu nowi koledzy z treningów, pogratulowali mi wspaniałego spotkania i talentu. Później pan Louis van Gaal zaprosił mnie do siebie. Zaczął mi mówić, jak to świetnie sobie poradziłam na pierwszym treningu i że z nimi nauczę się wielu rzeczy i mogę stać się jedną z najlepszych piłkarek świata. Miałam to gdzieś. Wiedziałam to. Byłam świadoma tego co robię, więc wyszłam w trakcie rozmowy.
   -Dziękuję za trening. Do zobaczenia jutro- uśmiechnęłam się i wyszłam.
  Wracając do domu, rozmyślałam nad jednym z pytań, które zadał mi kolega z treningów:

"Jak myślisz, gdzie będziesz za pięć lat?"

  Gdy już wiedziałam, że mam talent, chciałam zobaczyć kiedyś swoje zdjęcie w koszulce Barcelony. Nie musiałam być w pierwszym składzie. Wystarczyłaby mi gra w Barcelonie B. To był mój następny cel w życiu.
  Po powrocie do domu, nie okazywałam zbytnio swojego entuzjazmu. Poszłam do pokoju, rozpakowałam się. Wrzuciłam strój do pralki i wzięłam prysznic. Wychodząc z łazienki, zobaczyłam Leo na korytarzu. Jego spojrzenie było denerwujące. Starał się być pewny siebie, ale w środku pożerała go zazdrość. Nie chciałam tam dłużej stać, więc weszłam do pokoju. Włączyłam muzykę. Zajęłam się pisaniem z przyjaciółką. Nagle poczułam czyjeś ręce na ramionach. 
   -Tak, Leo?
   -Mama mi o wszystkim powiedziała.
   -O wszystkim... Ale o czym dokładnie?
   -O tym, że nie kochasz Charlsa i że to tylko dla zabawy. No i że... że się we mnie zakochałaś. 
   -Ach tak... Co do Charliego to tak, robię to tylko po to, żeby nie było mu przykro, że ciągle go odrzucam. I to nie jest do końca zabawa. Nie chcę go zranić, tylko dać trochę szczęścia. 
   -A na prawdę się we mnie zakochałaś?
  Siedziałam zapatrzona w ekran laptopa. Nie odpowiadałam mu dłuższą chwilę.
   -Odpowiesz w końcu, czy nie?
   -A jeśli tak, to co?
   -No... nic.
   -To dobrze. Jestem zmęczona, chciałabym się położyć. Pójdziesz już?
   -Jasne. Dobrej nocy- powiedział gdy był już w połowie drogi do wyjścia. 
  Nagle Leo zawrócił się i podszedł do mnie. 
   -Też cię kocham- powiedział i pocałował mnie w policzek.
  Potem położyłam się spać i jak zwykle rozmyślałam nad miniony dniem. Doszłam do wniosku, że

Marzenia się spełniają.

----------------------------------------


Jeeest! Pisany po nocy. Specjalnie dla was. Czytajcie, komentujecie. Życzę powodzenia :D
  

2 komentarze: