środa, 2 września 2015

36.Nie mogę tak żyć cz.1

  Pół roku później, gdy wszystko było na jak najlepszej drodze nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Jedno pytanie postawiło mnie przed życiowym wyborem. Starałam się wtedy kierować tak, by nie ranić przy tym nikogo, lecz to jedno pytanie frustrowało mnie nieco i mimo, iż nie chciałam wiązać się z Rafinhą na całe życie, a co gorsza wiązać się z nim związkiem małżeńskim, zgodziłam się na to. Za wszelką cenę nie chciałam nikogo zranić i myślałam, że to rozwiązanie będzie najlepsze.
   -"A co ze ślubem?"- to pytanie towarzyszyło mi w każdej chwili mojego życia od jego wypowiedzenia. Rafinha zapytał o to z taką powagą... Nie miałam serca powiedzieć, że nie chcę ślubu.
  Pewnego pięknego, słonecznego dnia, którego myślałam, że nic nie zdoła zepsuć, ktoś jednak to zrobił. Ktoś czyli rudy blondyn. Nie znosiłam jego obecności, a tym bardziej tak długiej obecności. Pomieszkiwał u mnie przez calutki tydzień i miałam go serdecznie dosyć. Działał mi na nerwy jak mało kto. Przydawał się jednak w wielu domowych obowiązkach. Przez siedem dłuuugich dni nie pisnęłam mu nawet słówka o ślubie z Rafą. Ale nie mogłam przecież tak długo tego ukrywać. Ktoś wreszcie mógł się wygadać. Dajmy na to taki Dani Alves.... Papla, długi jęzor, przedłużacz i kto wie co jeszcze... Nie chciałam, by niegdyś tak bliska mi osoba dowiadywała się o takich rzeczach od obcych ludzi. Jednak było to dla mnie ciężkie. Ta rozmowa musiała się odbyć...
   -Charlie... Musimy pogadać- rzekłam ze śmiertelnie poważną miną.
   -Ok. Słucham cię- również spoważniał i usiadł na wysokim krzesełku przy barku. Dokładnie tuż obok mnie.
   -Bo jest taka sprawa... Tylko błagam cię, nie mów na razie Leo. Boję się o niego- stwierdziłam zamyślając się.
   -Ok. Tylko mów już o co chodzi- zniecierpliwił się.
   -Chodzi o mnie i o Rafę. My... My się pobieramy. Stwierdziliśmy, że kochamy się tak bardzo i chcemy przypieczętować naszą miłość zawarciem związku małżeńskiego- uświadomiłam chłopaka po czym rzuciłam mu takie nieobecne spojrzenie i popadłam w zamyślenie.
   -Stwierdziliście? Chcecie? Jesteś pewna, że na pewno WY o tym zdecydowaliście?- zapytał wiedząc już o co chodzi.
   -Tak. MY. Kochamy się...
   -El. Co się z tobą stało? Ty nigdy nie chciałaś brać ślubu. Twierdziłaś, że nigdy nie będziesz tkwić w chorym związku, taka zamknięta w chorej miłości. Wolisz być wolna. Wolna jak ptak. Przecież to twój prawdziwy cel w życiu. Nie dać się zjeść nudzie i być zawsze wolną!- przemawiał z takim skupieniem.
   -Tak, ale... Wiedziałam, że nie zrozumiesz.
   -To dobrze myślałaś- parsknął i wstał z krzesła.
   -Ja...
   -Przemyśl to El. Przemyśl to dokładnie. Pamiętaj. Nie rób nic wbrew swojej woli. Nie zmuszaj się do czegoś na siłę- rzucił i wyszedł trzaskając drzwiami ze złością.
  Słowa Charliego dały mi bardzo dużo do myślenia. Może miał rację. Może na prawdę nie powinnam robić niczego wbrew sobie. Może powiem Rafie, że nie chcę tego ślubu, że nie jestem gotowa i że nigdy nie będę gotowa? Czekało mnie nie lada wyzwanie. Musiałam zdecydować, co zrobić. Życiowa decyzja... Od niej zależał mój dalszy los. Postanowiłam poradzić się w tej sprawie najlepszego przyjaciela, Neymara. Wychodząc z domu zabrałam tylko telefon, klucze od auta i portfel wypchany dużą ilością gotówki. Po nie całych dwudziestu minutach mogłam spokojnie zaparkować przed domem Brazylijczyka. Drzwi otworzyłam swoim zestawem kluczy i od razu rozpoczęłam poszukiwania Neyka. Siedział w kuchni popijając coca-cole, nasze oczy spotkały się za nim powiedziałam cześć...
   - El, jak dobrze cię widzieć. Opowiadaj, co u ciebie, jak ci się układa z Rafką?- Rafka? Od kiedy tak pieszczotliwie mówi o moim narzeczonym?
   - Musimy pogadać- rzekłam z lekkim zdenerwowaniem w głosie po czym udałam się do salonu.
   - Słucham cię El Ambro. Czy może wolisz El Alcantara?- nie rozumiejąc jego dziwnego zachowania usiadłam na kanapie.
   - O co ci chodzi? Jaka El Alcantara?- spytałam a ten nieco się zdenerwował.
   - Myślisz, że nie wiem? Rafa mi wszystko powiedział, no prawie wszystko, ponieważ nie wspomniał od kiedy zaczną się wasze ślubne przygotowania.
   - Wątpię, że w ogóle się rozpoczną- stwierdziłam spuszczając lekko głowę.
   - Co jak to? Rafa przecież powiedział, że...- tu urwał a nasze oczy po raz drugi od mojego pobytu w jego willi się spotkały.
   - Tak, nie jestem pewna czy rzeczywiście chcę tego wszystkiego. Jestem pewna swoich uczuć do Rafy jak nic, ale...- na tym skończyłam swój krótki wykładzik, gdyż ten przerwał mi niespodziewanie.
   - Nie rób tego. El, nie wychodź za niego. Proszę, nie łam mi serca- rzekł patrząc na mnie z miną smutnego psiaczka.
   - Nie rozumiem- odpowiedziałam.
   - El ja cię kocham. Od zawsze chciałem być dla ciebie kimś więcej niż tylko przyjaciel. Rozumiesz?- jego słowa zbiły mnie z tropu. Nie zastanawiając się długo wstałam i udałam się do wyjścia.
   - Co robisz? Odchodzisz?- zapytał zdenerwowany.
   - Muszę to wszystko przemyśleć- odpowiedziałam. Jednak ten nie wiedząc chyba co robić, chwycił mnie w progu za nadgarstek i przyciągnął do siebie bliżej a nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Nie mogłam się powstrzymać i oddałam mu się całkowicie i wtedy... I wtedy usłyszeliśmy czyjeś wołanie i momentalnie odskoczyliśmy od siebie.
   - Co to do cholery ma być?- zapytał nie kto inny jak Rafinha po czym rzucił się z pięściami na stojącego na przeciwko mnie Neya. Nie czekając długo zaczęłam ich rozdzielać.
   - Rafa!- krzyknęłam tuż po odepchnięciu od siebie dwóch bijących się o mnie Brazylijskich piłkarzy.
   - Może się jeszcze z nim puściłaś za nim przyjechałem?
   -Co? Ogarnij się i wsiadaj do mojego auta, wyjaśnię ci wszystko u ciebie. No już!- warknęłam a ten grzecznie udał się do mojego Lamborghini. Po jakimś czasie byliśmy już w domu mojego byłego narzeczonego. Tak, byłego. Po rozmowie z Neygiem wiedziałam już jaka będzie moja decyzja. Wygodnie usadowiliśmy się przy kuchennym stole i zaczęliśmy rozmowę.
   -Co to ku*wa miało być?- spytał zdenerwowany i popatrzył mi w oczy, czego starałam się zawsze unikać.
   -Rafa... To nie tak. To Neymarowi coś odwaliło. Wyznał mi miłość. Rozumiesz? On wyznał mi miłość!- spytałam chcąc zboczyć nieco z tematu.
   -A ty głupia dałaś mu się pocałować, tak? Mam uwierzyć, że ty niewinnie chciałaś wyjść, a ten na siłę cię pocałował?- pytał dalej. -Bo ty zawsze jesteś ta niewinna, tak?
   -Nie! Ja... Rafa ja nie chciałam...- powiedziałam zrezygnowana i spuściłam głowę w dół.
   -Nie mów mi, że jeszcze cię do łóżka zaciągnął?!
   -Rafa... Ja nie mogę tak żyć- stwierdziłam powstrzymując przy tym łzy.
   -Co?! Nie rozumiem- zrobił niewyraźną minę.
   -Nie chcę tego ślubu. Nie chcę tej wiecznej stałości. Nie chcę pokręconych związków. To wszystko jest nie dla mnie. Moja natura  jest całkiem inna. Prawda jest taka, że brakuje mi w tobie czegoś. Nutki szaleństwa. Nie potrafisz się dobrze bawić, nie potrafisz zaryzykować, nie potrafisz postawić wszystkiego na jedną kartę. Odkąd jestem z tobą strasznie brakuje mi tego. My... chyba powinniśmy się rozstać. Dopiero teraz zauważyłam, jak bardzo się różnimy- zdjęłam pierścionek zaręczynowy ze swojego palca i położyłam go na stole, tuż przed Brazylijczykiem.
   -Co? Nie! Nie rób mi tego! El! My... My przecie się kochamy- mówił z miną zbitego psa. Widziałam, że go ranię, ale nie mogłam żyć wbrew wszystkim swoim zasadom, wbrew wszystkim swoim ideom.
   -Żegnaj Rafinha- wtedy już nie udawałam powagi tylko rozkleiłam się całkowicie. Z moich oczu wypływały strumienie łez, ręce drżały mi jak zwykle, gdy narastał we mnie stres i do tego te wszystkie wspomnienia migające przed moimi oczętami.
   -El...- zrezygnowany usiadł na stole i spuścił wzrok.
  Nie chcąc ranić go jeszcze bardziej swoją obecnością wyszłam. Tak po prostu wyszłam. Zostawiłam go samego. W tej trudnej chwili musiał być sam. Dobrze znałam takie chwile. Z żalem w sercu wsiadłam do auta i odjechałam. Nie miałam w planach wracać tam ponownie. I tak przecież widywać się będę z nim na treningach w klubie. Wiedziałam, że to będzie sprawiało ból zarówno mi jak i jemu.





---------------------------------
Witam! Po dość długiej przerwie jak na mnie wracam z rozdziałem.
Jest dosyć krótki, gdyż tak na prawdę ma około dziesięciu stron i postanowiłam,
że wstawię go w częściach.
Tak więc Rozstanie część pierwsza!!!
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
 

6 komentarzy:

  1. Dobrze ze sie rozstali , nie pasowali do siebie :) Ale co innego El i Neymar oboje szaleni , mlodzi , byliby fajna para :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a no i czekam juz na ta druga czesc :)

      Usuń
  2. Ja czekam ma El i Leo! Wkoncu to o chlopakach:( a tak mało tu ich

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... Kto powiedział, że to o chłopakach? To jest blog o El i jej życiu w BARCELONIE.

      Usuń
  3. No to czekam na Rozstanie część drugą ;) I zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Hay you!!
    Po dość długiej przerwie wracam do komentowania!
    A tak poważnie, to nie miałam internetu. xx Rozdział jest cudodowny. Najlepszy ze wszystkich. Dlaczego?? Bo El i Rafa się wreszcie rozstali. Mam nadzieję, że jemu będzie tak źle jak Leo, kiedy dowiedział się, że El na chłopaka xx. Charlie jest jak zawsze najgenialniejszym przyjacielem ever. Kochamm go :* Szkoda mi Neymara. Uważam, że on też powinien sobię kogoś znaleźć xx. No ale...
    Okey czekam na drugą część :)
    Przepraszam, że taki krótki i może mieć błędy, ale piszę na telefonie.
    Życzę weny i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń