3.Być jak facet, czy jednak nie?
Środa. Tego dnia zaczynam treningi i idę do szkoły. Od niedzieli Leo nic
do mnie nie powiedział. Miałam to gdzieś, bo chcę zdobyć wykształcenie w
Anglii i to mój główny cel.
Rano uszykowałam się do szkoły i normalnie, jak człowiek zeszłam na
dół. Weszłam do kuchni, ale tam nikogo nie było. "Jest 6:40 a nikogo
jeszcze nie ma"- pomyślałam. Wykorzystując mój kunszt kulinarny,
zrobiłam pyszne śniadanie. Do kuchni weszła strasznie zaspana i
nieogarnięta Carol.
-O matko! Zaspałam. Muszę zrobić śniadanie, ubrać się i przygotować materiały do pracy- powiedziała w biegu.
-No to jedno już masz z głowy- uśmiechnęłam się.
-Zrobiłaś śniadanie. Dziękuję ci. Jak ty się zorientowałaś, gdzie co
jest? Nawet ja nie wiem. Dobra, lecę się ubrać. Zaraz wszyscy będą.
Jeszcze raz dziękuję- wyszła w pośpiechu.
Po chwili do kuchni wszedł Alex, a za nim Joey. Później przyszła Tilly i Carol. Wszyscy usiedli, ja razem z nimi.
-Nie czekamy na Leo?- zapytałam.
-Nie warto. Zanim ułoży sobie fryzurę, minie jakieś pół godziny. On rzadko z nami je- powiedział brat spóźnialskiego.
-Ok. Nie wnikam.
Spokojnie zjedliśmy śniadanie, pośmialiśmy się i poważnie
porozmawialiśmy o szkole. Tak, poważnie. Z nimi nie da się poważnie. Ja i
Carolina zdążyłyśmy pozmywać naczynia i w pełni przygotować się do
wyjścia, podczas gdy Leo dopiero zszedł na dół.
-Na prawdę aż tyle czasu zajmuje ci ułożenie włosów? Nawet ja aż tak
długo ich nie układam, a jestem dziewczyną- powiedziałam.
-Nie skomentuję tego.
-Dobra, jak chcesz. Masz 20 minut na zebranie się. Z twoim tempem, wątpię, że to się uda- zaśmiałam się.
Za dziesięć ósma wszyscy wyszliśmy z domu. Po raz kolejny udaliśmy się
do vana i pojechaliśmy najpierw do szkoły, a potem Carol i Alex
wyruszyli w drogę do pracy.
Na pierwszej lekcji nauczyciel języka angielskiego przedstawił mnie
mojej nowej klasie. Nie wiem czemu, ale wszyscy zaczęli bić mi brawo.
Było to trochę dziwne, lecz przyjemne. Usiadłam obok dziwnej, rudej
dziewczyny. Zdawała się być niemiła, ale gdy tylko się odezwała,
zmieniłam zdanie na jej temat.
-Hej! Jestem Ana- powiedziała niebieskooka dziewczyna.
-Witaj! Ja mam na imię El. Miło cię poznać- uśmiechnęłam sie.
-Chciałabyś się zaprzyjaźnić?- zapytała.
-W sumie. Nie mam nic do stracenia i również nie mam przyjaciół. Z chęcią.
-Ok. Czyli w końcu będę miała przyjaciółkę. Tylko przyrzeknij, że zrobisz dla mnie wszystko.
-Sorry, ale znam cię ledwie kilka sekund.
-Dobra, rozumiem, ale i tak cię lubię- uśmiechnęła się.
Wydawała się być zbyt miła i zbyt poważnie podchodziła do życia. Kolor
włosów nie ułatwiał zaufania jej. Biłam się z myślami, czy dobrze
zrobiłam. Nie znoszę osób w ten sposób nastawionych do życia i wręcz
rzygam kolorowymi ciuchami, w które była ubrana. No nic, może jest inna
niż się wydaje.
Przegadałyśmy całą lekcję i cały dzień. Miałam pewne wrażenie, że mówi mi nieprawdę, więc ja także nie mówiłam jej wszystkiego. Zdawała się być nie pewna i odstająca od rówieśników, gdyż niemal cały czas ktoś do nas podchodził, by się ze mną zapoznać, a ona wszystkich spławiała. Nie ukrywałam swojego zniechęcenia do niej, lecz jej to nie przeszkadzało i brnęła w to dalej.
Po powrocie ze szkoły odrobiłam lekcje, zjadłam obiad ze wszystkimi i poszłam przygotować się na trening. Byłam już spakowana i myślałam, jak wydostać się z domu niezauważona. Nagle (znów bez pukania) wszedł Charlie.
-Hej! Co tam? Jak pierwszy dzień w szkole?- zapytał i usiadł na moim łóżku.
-Chyba muszę się przyzwyczaić do tego, że nie pukasz. Całkiem spoko. Nawet mam już przyjaciółkę. Szkoda, że pan obrażalski nadal się nie odzywa.
-Właśnie miałem zapytać, co takiego mu zrobiłaś? Chodzi jakiś wkurzony.
-Haha. Wyprosiłam go z mojego pokoju. Chyba uraziłam jego dumę. Na prawdę nie chciałam sprawić mu przykrości ani nic, po prostu chciałam zostać sama.
-Nie przejmuj się. Przejdzie mu- uśmiechnął się Charls.
-Sorki, muszę już iść- powiedziałam spoglądając na telefon.
-A gdzie idziesz? Mogę iść z tobą? Bo w końcu nie znasz miasta tak dobrze jak ja- zaproponował niebieskooki.
-Przepraszam, ale wolę iść sama. To sprawa, o której nie chcę żeby na razie ktoś się dowiedział.
-O! Czyli tajemnica. Dobra, to uciekam do Leo. Powodzenia- zaśmiał się wychodząc.
Udało mi się wyjść na trening nie zauważoną. Gdy dotarłam, Louis przywitał mnie z uśmiechem i dał mi strój na trening.
-Czy te stroje są obowiązkowe?
-Nie. Większość dziewczyn ćwiczy w koszulkach znanych piłkarzy lub w zwykłych T-shirtach. Zależy czy wolisz ten strój czy swój.
-Aha, dzięki. Wolę swój strój Messiego i przepiękne Hypervenomki.
-Znawczyni. Uważaj na trenera. Jest dziś w wyjątkowo złym humorze. Lepiej mu nie pyskuj.
-Dobrze, dzięki za informację- puściłam mu oczko i poszłam na boisko.
Gdy tylko weszłam na murawę, wszystkie dziewczyny spojrzały się na mnie jednocześnie. Znów niezręczny moment. Trener siedział tyłem i powiedział tylko:
-Witamy!- usłyszałam jeszcze jego szept "nie na długo".
Był dosyć młody. Miał około 25 lat, ciemne blond włosy, brązowe oczy i niemiły wyraz twarzy.
-Dobry wieczór- wypowiedziałam te słowa z ogromną pewnością siebie i nutą pogardy.
-Ustań na zbiórkę.
-Dziewczyny. To jest panna El...- nie dałam mu dokończyć.
-Jestem El. Pon prostu El. Miło was poznać- uśmiechnęłam się i spojrzałam w stronę trenera, chcąc przekazać mu, że nie używam prawdziwego imienia.
-Cześć- odrzekły z niechęcią.
-Dobra. Nie będziemy dłużej zwlekali. Chcę zobaczyć jak gra nowa. Dzielimy się na dwie drużyny (było nas akurat 22 i grałyśmy na boisku o standardowych wymiarach dla profesjonalnych piłkarzy).
Stało się jak myślałam. Zostałam wybrana jako ostatnia. Szkoda... No nic, mam nadzieję, że są gorsze ode mnie. Zaczęłyśmy grać. Na początku żadna z dziewczyn nie dopuszczała mnie do piłki i gdy tylko szykowałam się do przyjęcia jej, jedna z koleżanek z drużyny zabierała mi ją. Spojrzałam na trenera tak, jakbym chciała zapytać: "O co im wszystkim chodzi?". On tylko wzruszył ramionami i odwrócił wzrok. Postanowiłam nie dać się tak łatwo i zaczęłam grać sama ze sobą. Biegałam sobie swobodnie po boisku i nie dawałam im żadnych szans na dogonienie mnie. Większość akcji kończyłam przepięknymi wolejami, a rywalki tylko stały i patrzyły się z niedowierzaniem. Idealne kołowrotki i sombrera przeplatały się z efektownymi "siatkami". Gdy tylko patrzyłam na trenera, on odwracał głowę i udawał, że daje dziewczynom wskazówki. Chciałam mu pokazać, że potrafię więcej niż inni i zasługuję na jego uznanie.
Po skończonym treningu niemal wcale nie byłam zmęczona. Moja kondycja była dosyć dobra, gdyż jeszcze w Polsce biegałam codziennie po 10 kilometrów. Zeszłam z boiska jako ostatnia z zawodniczek. Trener zawołał mnie do siebie.
-Zmarnujesz się tu. Lepiej napisz pismo o przeniesienie do męskiej ligi. W tym wieku już nie jest to takie proste. Masz talent i powinnaś go wykorzystać, a tutaj ci się to nie uda.
-Na prawdę? Da rade przejść do męskiej ligi?
-Jeżeli Związek Piłkarski się na to zgodzi to oczywiście.
-To zapytam Louisa. Może pomoże mi napisać to podanie.
-A kto to jest Louis?
-Recepcjonista. Pracuje tu od 10 lat...- lekko się zdziwiłam.
-To my tu mamy recepcjonistę?
-Owszem. Jest przesympatyczną osoba. W przeciwieństwie do ciebie- zdenerwowałam się.
-Nie pozwalaj sobie młoda damo.
-Wiesz... chyba jednak nie. Nie będę udawała, że cię lubię.
Wyszłam trzaskając drzwiami. Przed wyjściem zapytałam Louisa, czy pomógłby mi napisać pismo do Związku Piłkarskiego i zgodził się. Kto wie, może mnie przeniosą. Na razie muszę męczyć się z chamskim trenerem.
Po powrocie do domu wzięłam prysznic i udałam się do swojego pokoju. Co Leo miał do przebywania w nim, podczas gdy mnie nie ma?
-Co to za torba?- spytał spoglądając na moją torbę z ubraniem na treningi.
-Nic takiego. Przeszedł ci foch?
-Nie no, sorry za to, że się nie odzywałem, ale rozmyślałem, czemu tu nie chcesz rozwijać swojego talentu. Ale nie mówmy już na ten temat, bo znów mnie wyrzucisz- zaśmiał się.
-Ok. To o czym chciałbyś pogadać?
-Charlie mówił mi, że znalazłaś sobie przyjaciółkę w szkole. To prawda?
-Tak, owszem. Ma na imię Ana. Jest ruda i trochę zamknięta w sobie. I do tego jakaś dziwna. Może to tylko takie wrażenie.
-Czekaj. Ta Ana? Nie zadawaj się z nią lepiej- wstał z mojego łóżka, ja również.
-Czemu?
-To nie jest odpowiednia osoba.
-Na pewno? Bo odniosłam wrażenie, że jesteś trochę zazdrosny- powiedziałam stanowczo.
-Nie. Ja po prostu dobrze ją znam i to na prawdę nie jest uczciwa osoba.
-Pożyjemy, zobaczymy- uśmiechnęłam się z niedowierzaniem.
-El- zbliżył się do mnie, złapał w biodrach i spojrzał w oczy.- Ty na prawdę nie powinnaś się z nią kontaktować. Martwię się o ciebie i nie chciałbym, żebyś w coś się wplątała.
-Ale nie rozumiem o co chodzi. Może nie jest taka, za jaką ją uważasz.
-Zrób to dla mnie i nie spotykaj się z nią- podszedł jeszcze bliżej i pocałował mnie lekko niepewnie, po czym mocno przytulił i wyszedł z mojego pokoju.
Obejrzałam się i spojrzałam mu prosto w oczy z namiętnością. Leo mnie pocałował. To było moim marzeniem jeszcze tydzień temu, a już się spełniło.
Położyłam się na łóżku i rozmyślałam nad Leondre i nad przejściem do męskiej ligi. Gdy przeszłabym tam, uznawana byłabym za dziewczynę faceta. W sumie i tak wychowałam się w towarzystwie facetów i ubierałam się nawet w chłopięce ciuchy.
Po powrocie ze szkoły odrobiłam lekcje, zjadłam obiad ze wszystkimi i poszłam przygotować się na trening. Byłam już spakowana i myślałam, jak wydostać się z domu niezauważona. Nagle (znów bez pukania) wszedł Charlie.
-Hej! Co tam? Jak pierwszy dzień w szkole?- zapytał i usiadł na moim łóżku.
-Chyba muszę się przyzwyczaić do tego, że nie pukasz. Całkiem spoko. Nawet mam już przyjaciółkę. Szkoda, że pan obrażalski nadal się nie odzywa.
-Właśnie miałem zapytać, co takiego mu zrobiłaś? Chodzi jakiś wkurzony.
-Haha. Wyprosiłam go z mojego pokoju. Chyba uraziłam jego dumę. Na prawdę nie chciałam sprawić mu przykrości ani nic, po prostu chciałam zostać sama.
-Nie przejmuj się. Przejdzie mu- uśmiechnął się Charls.
-Sorki, muszę już iść- powiedziałam spoglądając na telefon.
-A gdzie idziesz? Mogę iść z tobą? Bo w końcu nie znasz miasta tak dobrze jak ja- zaproponował niebieskooki.
-Przepraszam, ale wolę iść sama. To sprawa, o której nie chcę żeby na razie ktoś się dowiedział.
-O! Czyli tajemnica. Dobra, to uciekam do Leo. Powodzenia- zaśmiał się wychodząc.
Udało mi się wyjść na trening nie zauważoną. Gdy dotarłam, Louis przywitał mnie z uśmiechem i dał mi strój na trening.
-Czy te stroje są obowiązkowe?
-Nie. Większość dziewczyn ćwiczy w koszulkach znanych piłkarzy lub w zwykłych T-shirtach. Zależy czy wolisz ten strój czy swój.
-Aha, dzięki. Wolę swój strój Messiego i przepiękne Hypervenomki.
-Znawczyni. Uważaj na trenera. Jest dziś w wyjątkowo złym humorze. Lepiej mu nie pyskuj.
-Dobrze, dzięki za informację- puściłam mu oczko i poszłam na boisko.
Gdy tylko weszłam na murawę, wszystkie dziewczyny spojrzały się na mnie jednocześnie. Znów niezręczny moment. Trener siedział tyłem i powiedział tylko:
-Witamy!- usłyszałam jeszcze jego szept "nie na długo".
Był dosyć młody. Miał około 25 lat, ciemne blond włosy, brązowe oczy i niemiły wyraz twarzy.
-Dobry wieczór- wypowiedziałam te słowa z ogromną pewnością siebie i nutą pogardy.
-Ustań na zbiórkę.
-Dziewczyny. To jest panna El...- nie dałam mu dokończyć.
-Jestem El. Pon prostu El. Miło was poznać- uśmiechnęłam się i spojrzałam w stronę trenera, chcąc przekazać mu, że nie używam prawdziwego imienia.
-Cześć- odrzekły z niechęcią.
-Dobra. Nie będziemy dłużej zwlekali. Chcę zobaczyć jak gra nowa. Dzielimy się na dwie drużyny (było nas akurat 22 i grałyśmy na boisku o standardowych wymiarach dla profesjonalnych piłkarzy).
Stało się jak myślałam. Zostałam wybrana jako ostatnia. Szkoda... No nic, mam nadzieję, że są gorsze ode mnie. Zaczęłyśmy grać. Na początku żadna z dziewczyn nie dopuszczała mnie do piłki i gdy tylko szykowałam się do przyjęcia jej, jedna z koleżanek z drużyny zabierała mi ją. Spojrzałam na trenera tak, jakbym chciała zapytać: "O co im wszystkim chodzi?". On tylko wzruszył ramionami i odwrócił wzrok. Postanowiłam nie dać się tak łatwo i zaczęłam grać sama ze sobą. Biegałam sobie swobodnie po boisku i nie dawałam im żadnych szans na dogonienie mnie. Większość akcji kończyłam przepięknymi wolejami, a rywalki tylko stały i patrzyły się z niedowierzaniem. Idealne kołowrotki i sombrera przeplatały się z efektownymi "siatkami". Gdy tylko patrzyłam na trenera, on odwracał głowę i udawał, że daje dziewczynom wskazówki. Chciałam mu pokazać, że potrafię więcej niż inni i zasługuję na jego uznanie.
Po skończonym treningu niemal wcale nie byłam zmęczona. Moja kondycja była dosyć dobra, gdyż jeszcze w Polsce biegałam codziennie po 10 kilometrów. Zeszłam z boiska jako ostatnia z zawodniczek. Trener zawołał mnie do siebie.
-Zmarnujesz się tu. Lepiej napisz pismo o przeniesienie do męskiej ligi. W tym wieku już nie jest to takie proste. Masz talent i powinnaś go wykorzystać, a tutaj ci się to nie uda.
-Na prawdę? Da rade przejść do męskiej ligi?
-Jeżeli Związek Piłkarski się na to zgodzi to oczywiście.
-To zapytam Louisa. Może pomoże mi napisać to podanie.
-A kto to jest Louis?
-Recepcjonista. Pracuje tu od 10 lat...- lekko się zdziwiłam.
-To my tu mamy recepcjonistę?
-Owszem. Jest przesympatyczną osoba. W przeciwieństwie do ciebie- zdenerwowałam się.
-Nie pozwalaj sobie młoda damo.
-Wiesz... chyba jednak nie. Nie będę udawała, że cię lubię.
Wyszłam trzaskając drzwiami. Przed wyjściem zapytałam Louisa, czy pomógłby mi napisać pismo do Związku Piłkarskiego i zgodził się. Kto wie, może mnie przeniosą. Na razie muszę męczyć się z chamskim trenerem.
Po powrocie do domu wzięłam prysznic i udałam się do swojego pokoju. Co Leo miał do przebywania w nim, podczas gdy mnie nie ma?
-Co to za torba?- spytał spoglądając na moją torbę z ubraniem na treningi.
-Nic takiego. Przeszedł ci foch?
-Nie no, sorry za to, że się nie odzywałem, ale rozmyślałem, czemu tu nie chcesz rozwijać swojego talentu. Ale nie mówmy już na ten temat, bo znów mnie wyrzucisz- zaśmiał się.
-Ok. To o czym chciałbyś pogadać?
-Charlie mówił mi, że znalazłaś sobie przyjaciółkę w szkole. To prawda?
-Tak, owszem. Ma na imię Ana. Jest ruda i trochę zamknięta w sobie. I do tego jakaś dziwna. Może to tylko takie wrażenie.
-Czekaj. Ta Ana? Nie zadawaj się z nią lepiej- wstał z mojego łóżka, ja również.
-Czemu?
-To nie jest odpowiednia osoba.
-Na pewno? Bo odniosłam wrażenie, że jesteś trochę zazdrosny- powiedziałam stanowczo.
-Nie. Ja po prostu dobrze ją znam i to na prawdę nie jest uczciwa osoba.
-Pożyjemy, zobaczymy- uśmiechnęłam się z niedowierzaniem.
-El- zbliżył się do mnie, złapał w biodrach i spojrzał w oczy.- Ty na prawdę nie powinnaś się z nią kontaktować. Martwię się o ciebie i nie chciałbym, żebyś w coś się wplątała.
-Ale nie rozumiem o co chodzi. Może nie jest taka, za jaką ją uważasz.
-Zrób to dla mnie i nie spotykaj się z nią- podszedł jeszcze bliżej i pocałował mnie lekko niepewnie, po czym mocno przytulił i wyszedł z mojego pokoju.
Obejrzałam się i spojrzałam mu prosto w oczy z namiętnością. Leo mnie pocałował. To było moim marzeniem jeszcze tydzień temu, a już się spełniło.
Położyłam się na łóżku i rozmyślałam nad Leondre i nad przejściem do męskiej ligi. Gdy przeszłabym tam, uznawana byłabym za dziewczynę faceta. W sumie i tak wychowałam się w towarzystwie facetów i ubierałam się nawet w chłopięce ciuchy.
Być jak facet, czy jednak nie?- oto jest pytanie.
Na prawdę nie miałam co robić i oto jest!!! Nowy rozdział. Trudny wybór przed El... Komentujcie proszę :D
Czekam na kolejny, bo zapowiada się bardzo ciekawie ;* życzę weny ;*
OdpowiedzUsuń